Błyskotliwi agenci FBI, którzy na filmowych superprodukcjach ścigają diabolicznego Hannibala Lectera lub bezwzględnych rosyjskich i chińskich mafiosów, powoli przechodzą do legendy. Teraz większością podobnych spraw zajmują się oficerowie policji stanowych.

"Zebraliśmy dane ze wszystkich 94 federalnych okręgów sądowych w kraju. W 2006 roku Federalne Biuro Śledcze prowadziło niecałe 13 tysięcy spraw kryminalnych, podczas gdy w 2001 roku było ich ponad 19 tysięcy" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Susan Long, dyrektor działającego przy Syracuse University ośrodka TRAC, który opracował raport na temat działań FBI.

Na zaangażowaniu FBI w walkę z terroryzmem cierpią ofiary zwykłych przestępców. Od dwóch lat 75-letnia Margarita MacDonald nie może doczekać się schwytania oszusta, który wyłudził od niej wszystkie oszczędności - ponad milion dolarów. W podobnej sytuacji jest 39-letni Eric Drew. Gdy cztery lata temu trafił do szpitala z powodu białaczki i był bliski śmierci, przestępca skradł jego tożsamość, wyrobił na jego nazwisko karty kredytowe i narobił długów na setki tysięcy dolarów. FBI stwierdziło, że na razie ma ludzi, którzy mogliby zająć się tymi sprawami.

Eksperci podkreślają, że zmiana charakteru FBI z superpolicji kryminalnej w kolejną agencję antyterrorystyczną zaowocowała także niebezpiecznym wzrostem aktywności gangów, których działalność ma zasięg ogólnokrajowy.

Dane są alarmujące - w raporcie opublikowanym niedawno przez centrum Police Executive Research Forum z Waszyngtonu można przeczytać, że w ciągu dwóch ostatnich lat liczba brutalnych przestępstw we wszystkich największych amerykańskich miastach wzrosła od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Eksperci wskazują, że właśnie we wrześniu 2005 r. FBI powołało do życia specjalny oddział ds. zwalczania terroryzmu.

"Od tej pory biuro kieruje tam coraz więcej agentów. Szkolenie kadry do nowego rodzaju zadań znacznie odbiegających od tradycyjnego zakresu obowiązków tej agencji pochłania dużą część budżetu, mnóstwo energii i czasu" - wyjaśnia w rozmowie z DZIENNIKIEM analityk ds. bezpieczeństwa Thomas Sanderson z Centrum Studiów Międzynarodowych i Strategicznych w Waszyngtonie.

Co gorsze, jak pokazują statystki, FBI nie radzi sobie za dobrze w swojej nowej roli. "Z raportu TRAC wynika, że FBI ma w swej agendzie nie tylko coraz mniej spraw kryminalnych, ale także tych dotyczących działalności terrorystycznej. A to oznacza, że biuro nie stawia dziś skutecznie czoła żadnemu z tych wyzwań" - twierdzi Mike German, były agent FBI i ekspert Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (ACLU).

Reklama

Sprawa jest na tyle poważna, że stała się jednym z tematów trwającej już w USA kampanii prezydenckiej. Senator Joe Biden, który ubiega się o nominację z ramienia Demokratów, forsuje w Kongresie ustawę, która gwarantowałby FBI pieniądze na zatrudnienie tysiąca dodatkowych agentów. Nowi funkcjonariusze mieliby się zająć sprawami kryminalnymi.

"Nasze władze zapomniały o problemach amerykańskiej ulicy. Przekonanie, że walka z terrorystami jest ważniejsza od walki z tradycyjną przestępczością, jest błędne" - twierdzi Biden.