Na lotnisku w miejscowości Iżma w republice Komi ostatni raz samoloty lądowały dziesięć lat temu. Były to małe maszyny, takie jak Jak-40. Od tego czasu pas startowy niszczeje, zdążyły wyrosnąć drzewa. Dlatego przymusowe lądowanie wielkiego Tu-154M było w okolicy wielkim wydarzeniem. Lokalni włodarze są pełni podziwu dla wyczynu pilotów. "Ja bym im dał medal Bohatera Rosji za to, co zrobili" - przyznał szef lokalnej administracji.

Reklama

>>> Zobacz film z miejsca awaryjnego lądowania

Pasażerowie za to mówią o wielkim strachu. "Sam widziałem, jak skrzydła samolotu ścinają wierzchołki drzew jak kosiarka. Wybuchła panika, ktoś krzyknął, że się palimy. Jak tylko samolot się zatrzymał, ludzie rzucili się otwierać drzwi" - relacjonował "Komsomolskiej Prawdzie" mężczyzna, który był na pokładzie.

Sprawę prokuratura i Federalna Agencja Transportu Lotniczego. Wstępne ustalenia mówią, że na pokładzie Tu-154M doszło jednoczesnej awarii trzech z czterech generatorów prądu. Właściciel samolotu - towarzystwo Ałrosa - zapewnia, że maszyna była sprawna.

Reklama

Zniszczenia samolotu są na tyle niewielkie, że eksperci nie wykluczają powrotu many do użytku.