Z Uchty maszyna uda się do Samary, gdzie w zakładach lotniczych Awiakor zostanie poddana przeglądowi. Na razie nie wiadomo, czy samolot wróci do eksploatacji.
Tu-154M należy do rosyjskich linii lotniczych Ałrosa. W Iżmie, gdzie na dawnym lotnisku utworzono lądowisko dla śmigłowców, maszyna wylądowała 7 września 2010 roku. Powodem przymusowego lądowania była awarii instalacji elektrycznej, wskutek czego przestały działać urządzenia radionawigacyjne. Awaria nastąpiła, gdy lecący z miejscowości Mirnyj do Moskwy samolot był na wysokości 10 tys. metrów.
Załoga nie była w stanie określić aktualnej pozycji maszyny ani doprowadzić jej do któregoś z czterech portów lotniczych w regionie: Peczory, Uchty, Workuty lub Uzinska. Ponieważ w zbiornikach znajdował się już tylko półgodzinny zapas paliwa, pilot skierował Tupolewa na pierwsze lądowisko, jakie dostrzeżono po zejściu poniżej pułapu chmur.
41-letni dowódca załogi Jewgienij Nowosiołow posadził samolot na liczącym 1200 metrów pasie startów i lądowań, choć normalnie Tu-154M potrzebuje do tego pasa o długości 2200 metrów. Wcześniej w Iżmie lądowały tylko maszyny typu Jak-40 i An-24.
Lądowanie Tupolewa odbyło się za trzecim podejściem. Maszyna wyjechała 200 metrów poza lądowisko, ścinając niewielkie drzewka i ryjąc głębokie koleiny w ziemi. Nikt spośród 72 pasażerów i 9 członków załogi nie odniósł obrażeń. Sam samolot doznał tylko niewielkich uszkodzeń.
Nowosiołow za swój wyczyn został uhonorowany przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa tytułem Bohatera Rosji. Wysokie odznaczenia państwowe otrzymali też pozostali członkowie załogi.
Po dokładnych oględzinach Tu-154M inżynierowie z Federalnej Agencji Transportu Lotniczego i fabryki w Samarze ocenili, że maszyna po niezbędnej naprawie będzie się nadawać do dalszych lotów. Zanim wystartowała wymieniono w niej dwa silniki, podwozie i niektóre urządzenia pokładowe. Obniżono też masę samolotu oraz przedłużono o 200 metrów wymagany pas startów i lądowań.
Tupolew poleciał do Uchty z wysuniętym podwoziem. Zdecydowano, że tak będzie bezpieczniej, choć uszkodzone w czasie lądowania podwozie zostało wymienione. Maszyna poleciała na wysokości 3600 metrów z prędkością 420 kilometrów na godzinę.
Tupolewa poderwał w powietrze znany rosyjski pilot-oblatywacz Ruben Jesajan. We wrześniu zeszłego roku Jesajan przyprowadził do Warszawy z remontu kapitalnego w zakładach w Samarze polskiego Tu-154M, a teraz będzie kierować szkoleniem polskich pilotów dla tego samolotu.
Powrót maszyny do eksploatacji będzie zależeć również od poprawienia jej konstrukcji. Dwa tygodnie temu od wszystkich przewoźników powietrznych w Rosji zażądała tego Federalna Agencja Transportu Lotniczego. W przeciwnym razie z dniem 1 lipca 2011 roku samoloty te nie będą mogły latać.