76-letni King, który od ćwierć wieku jest gwiazdą telewizji CNN, powiedział na konferencji prasowej w Meksyku, że numerem jeden na jego liście osób do wywiadu jest bin Laden, przywódca Al-Kaidy, odpowiedzialnej za zamachy w USA z 11 września 2001 roku.
Z rozbrajającą szczerością telewizyjny gwiazdor przyznał, że nie zacząłby rozmowy od tematu terroryzmu, bo to wywołałoby u jego gościa postawę obronną. Zapytałby tylko, dlaczego Osama porzucił swoje życie w jednej z najbogatszych rodzin Arabii Saudyjskiej, by mieszkać w takich krajach jak Afganistan czy Sudan.
"Skłoniłbym go do refleksji nad tym, co zrobił, bo nikt nie staje przed lustrem po przebudzeniu z myślą: jestem zły. On się nie uważa za nikczemnika" - powiedział Larry King.
Bin Laden to nie jedyny rozmówca, z jakim chciałby spotkać się King. Na liście jest też przywódca komunistycznej Kuby Fidel Castro, który "rządził krajem dłużej niż ktokolwiek inny". Jak jednak przyznał King, problem stwarzałby fakt, że jego program jest na żywo, a Fidelowi byłoby trudno przerwać jego długie tyrady.
King chciałby także przeprowadzić wywiad ze skazanym w ubiegłym roku za gigantyczne oszustwa finansowe właścicielem jednego z największych na Wall Street funduszy inwestycyjnych i współzałożycielem giełdy NASDAQ, Bernardem Madoffem. "Tu też nie zacząłbym od pytania: Gdzie są moje pieniądze?, tylko: Dlaczego, Bernie, dlaczego?" - powiedział dziennikarz.
King ma doświadczenie w przeprowadzaniu wywiadów z kontrowersyjnymi przywódcami. Wśród osób, z którymi dotychczas rozmawiał w swoim programie Larry King, byli także prezydenci państw otwarcie wrogich wobec USA, na przykład prezydent Wenezueli Hugo Chavez, przywódca Libii Muammar Kadafi, czy prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad. Ten ostatni wróci zresztą do programu jeszcze raz, w tym miesiącu.
Larry King nigdy natomiast nie przeprowadził wywiadu z papieżem, choć - jak sam przyznaje - w czasie pontyfikatu Jana Pawła II Watykan sugerował, że będzie taka możliwość.
Dziennikarz wyznał, że największe wrażenie wśród wszystkich jego gości zrobiła na nim osoba zupełnie nieznana: sierżant McDonald z policji nowojorskiej, który po postrzale miał sparaliżowane wszystkie cztery kończyny.
McDonald poszedł odwiedzić w więzieniu swego napastnika, 20-letniego czarnoskórego człowieka, i adoptował go, by spróbować sprowadzić go na dobrą drogę. Młody przestępca został potem policjantem.
"Nigdy nie wiem, o co zapytam, ani nie przygotowuję wywiadu w głowie" - zapewnił Larry King. Podkreślił natomiast, że kieruje się dwoma złotymi zasadami: nigdy nie wnosić do studia własnych poglądów politycznych i unikać mówienia o sobie samym.
King przestanie pod koniec roku prowadzić swój program "Larry King Live", ale będzie przygotowywał dla CNN cztery wywiady rocznie i trochę pracował w radiu.