Chłopiec był zawinięty w kawałek szmaty i oblepiony zaschniętą krwią. Oznacza to, że przyszedł na świat w samolocie, podczas lotu z Bahrajnu w Zatoce Perskiej do stolicy Filipin, Manili.

Po porodzie matka wrzuciła maleństwo do kosza na śmieci w jednej z toalet samolotu. "Byłem zaskoczony, że dziecko przeżyło podróż w takich warunkach. W ogóle nie płakało" - powiedział jeden z pracowników ochrony lotniska w Manili. Lekarze potwierdzili, że noworodek czuje się dobrze i jest zdrowy. Policja szuka teraz jego matki.

Reklama