Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) utworzona w miejsce KGB, miała być trybikiem w machinie praworządnego państwa, ale praworządność jest w Rosji odległym celem, a FSB sądzi, że jej interes i interesy państwa, których strzeże - są ponad prawem. Taka jest jedna z konkluzji książki "Nowa arystokracja" (The New Nobility) opublikowanej ostatnio w USA, którą w Londynie promują jej autorzy, dwoje rosyjskich dziennikarzy śledczych Andrej Sołdatow i Irina Borogan, związani z portalem agentura.ru.
Według Sołdatowa, nie można wykluczać, że FSB, utworzona formalnie w 1995 roku, w swej działalności nie jest ograniczona terytorialnie i niezależnie od odrębnej agencji wywiadu (SWR) działa także poza terenem dawnego ZSRR. "Wyobrażenie o tym, co robi jakaś organizacja, korporacja, lub agencja można sobie na ogół wyrobić w oparciu o logo. W przypadku FSB jest to kula ziemska, a w przypadku SWR - globus" - odpowiedział Sołdatow na pytanie PAP podczas promocji książki w Londynie.
Jego zdaniem może to oznaczać, że FSB dubluje w niektórych sytuacjach działalność SWR, którego główną rolą w ostatnich latach było powstrzymanie tzw. kolorowych rewolucji w republikach dawnego ZSRR, takich jak na Ukrainie w 2004 roku. "Nie da się powiedzieć, gdzie FSB ma swój limit. Możliwe, że geografia takim limitem nie jest, ale oficjalnej informacji nie sposób uzyskać i możemy się tylko domyślać" - dodał.
W ocenie Borogan, FSB jest reprezentowana w komisji dochodzeniowej, badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, w której zginął prezydent RP Lech Kaczyński i towarzyszące mu osoby. "Komisja składa się z przedstawicieli różnych departamentów rządowych i agencji. Udział FSB jest możliwy. Wątpliwe jednak, by FSB mogła wpłynąć na ustalenia komisji. Jest to teoretycznie możliwe, ale mało prawdopodobne" - zaznaczyła.
Książka "Nowa arystokracja" zwraca uwagę, że w Rosji nigdy nie doszło do rozliczenia sowieckiej tajnej policji i że takie rozliczenia "nieuchronnie musiałoby wskazać na wielu funkcjonariuszy KGB". Jako przykład autorzy podają książkę opublikowaną w 2008 roku przez oddział FSB w Twerze z okazji 90. rocznicy powstania tamtejszego aparatu bezpieczeństwa.
Owa publikacja wychwala zasługi majora NKWD Dmitrija Tokariewa (szefa twerskiego NKWD w latach 1939-45), ale pomija zupełnym milczeniem jego rolę w egzekucji 6 tys. polskich oficerów w Ostaszkowie wiosną 1940 roku. Podpis Tokariewa figuruje pod protokołami z egzekucji, zwanymi oficjalnie "sprawozdaniem wykonawczym".
Niezależni badacze nie mają dostępu do źródeł, dziennikarze stawiający władzy kłopotliwe pytania muszą liczyć się z tym, że władze dopatrzą się w ich pytaniach ukrytego, wrogiego motywu. Parlamentarna kontrola nad służbami wywiadowczymi jest fikcją, ponieważ na czele komisji Dumy ds. wywiadu stoi były wiceminister spraw wewnętrznych, któremu nie przeszkadza brak dostępu do tajnych materiałów, a instytucje obywatelskiego społeczeństwa są słabe - tłumaczą autorzy.
"Podczas, gdy KGB był +państwem w państwie+ podporządkowanym partii komunistycznej (KPZR), FSB pod wieloma względami sama stała się państwem - jej funkcjonariusze bezpośrednio odpowiadają przed prezydentem, a byli członkowie są właścicielami i nadzorcami najważniejszych sektorów gospodarki" - napisali Sołdatow i Borogan.
"Za rządów Putina FSB ogromnie się umocniła. Służba odzyskała prerogatywy, które jej odebrano i uzyskała nowe. W stosunku do rosyjskiego państwa FSB dopracowała się etosu opiekuńczego, przypominającego postawę dawnej carskiej biurokracji" - dodali. Zdaniem autorów FSB nie znalazła skutecznego sposobu uporania się z zagrożeniem terrorystycznym na Kaukazie Północnym i nie ma większych sukcesów w zapobieganiu atakom, a jej strategia sprowadza się do fizycznego eliminowania przeciwników.
"Putin (który sam służył w KGB przez 16 lat) otworzył drzwi dla wielu agentów służby bezpieczeństwa, by przechodzili do najważniejszych instytucji i organów państwa, zapewne licząc, że staną się nową awangardą stabilizacji i porządku. Jednak z chwilą, gdy dawni agenci zaznali przywilejów, przystąpili między sobą do walki o podział łupów" - twierdzą w konkluzji swej książki Sołdatow i Borogan.