W rozmowie z dziennikarzem NBC Mattem Lauerem George Bush opowiedział o swoim alkoholizmie. Wspominał sytuację, do której doszło w domu jego rodziców w Maine.
"Siedzę pijany przy stole na kolacji w domu rodziców w Maine. Są moi bracia i siostra, jest moja żona Laura" - relacjonował Bush. "Siedzę obok pięknej kobiety, przyjaciółki mamy i taty. Powiedziałem do niej głośno: jaki jest seks po pięćdziesiątce?" - opowiadał były prezydent. Przyznał, że przy stole zapadła kompletna cisza, ale kobieta, do której skierowane było owo śmiałe pytanie, odnalazła się w sytuacji i obróciła wszystko w żart. Gdy Bush skończył 50 lat, wysłała mu wiadomość z pytaniem: "George, więc jak jest?".
64-letni Bush przyznał, że miał "romans z alkoholem", ale nigdy nie myślał o tym, by się napić, gdy mieszkał w Białym Domu. "Myślałem o piciu zaraz po tym, jak rzuciłem picie" - wyznał w rozmowie z dziennikarzem NBC.
Przekonywał, że czas prezydentury był dla niego czasem abstynencji. Opowiadał, że nawet gdy szedł do kościoła, a komunii udzielano w postaci wina, rezygnował.
Bush wyjaśniał, że rzucił picie ze względu na rodzinę. Właśnie żonie Laurze, a także pastorowi Billy'emu Grahamowi dziękował za pomoc w wytrwaniu w trzeźwości.