48-letnia policjantka Rosaria Russo na łamach pisma "Polizia moderna" ujawniła, że przez wiele miesięcy podawała się za zwykłą gospodynię domową w mateczniku najgroźniejszego gangu neapolitańskiej mafii, mieście Casal di Principe, gdzie - jak od dawna przypuszczano - ukrywał się Iovine.

Reklama

Nie budząc najmniejszych podejrzeń zdołała przeniknąć do kręgu kobiet, które pilnowały ukrywającego się bossa klanu. Według jej słów było to niesłychanie trudne zadanie w opanowanym przez mafię mieście, bo - jak dodała - "nie można tam dwa razy przejechać samochodem tą samą ulicą", bo już wtedy wzbudza się podejrzenia.

Mając wsparcie całego policyjnego zespołu funkcjonariuszka w ukryciu, z siatką na zakupy przemierzała miasto próbując ustalić miejsce pobytu groźnego bossa i dowiedzieć się jak najwięcej o jego "opiekunkach".

Wreszcie na właściwy trop naprowadziła policję, oczywiście zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, 19-letnia dziewczyna, która za wiedzą i zgodą całej swej rodziny pełniła funkcję asystentki oraz kierowcy. Nie wiedziała, że jest podsłuchiwana, ponieważ jej najbliższa rodzina sprawiała wrażenie całkowicie wolnej od wszelkich związków z mafią.

Pewnego wieczora w połowie listopada zeszłego roku policję w stan alarmu postawiła niewinna z pozoru wiadomość , uzyskana na podstawie podsłuchu o tym, że dziewczyna musi nagle kupić tradycyjne ciasto - panettone z rodzynkami, koniecznie konkretnej, drogiej firmy. Okazało się, że był to jeden z kaprysów potężnego 46-letniego mafijnego bossa. Wtedy policja zyskała pewność, że ukrywa się on w jej domu, całkowicie wcześniej rozpracowywanym przez "gospodynię domową". Razem z innymi funkcjonariuszami wkroczyła tam ona następnego dnia.

Iovine był tak zaskoczony, że pełen podziwu dla funkcjonariuszy powiedział, już mając kajdanki na rękach: "Zrobiliście skok, który nikomu się nie udał, pozwolicie, że zaproponuje wam kawę".