"Część polskiej elity mówi po rosyjsku, ceni rosyjską kulturę, ale boi się moskiewskiego państwa i jego imperializmu. Przedstawiciele rosyjskiej inteligencji podziwiają sztukę i dążenie do wolności Polaków - ale skarżą się na ich pychę. Po rozpadzie Związku Sowieckiego Polska stała się bliskim sojusznikiem USA i popierała antyrosyjskie rewolucje na Ukrainie i w Gruzji. W zamian Rosja próbowała wbić klin między Polskę a jej europejskich partnerów" - pisze "Die Zeit" w artykule, zatytułowanym "Kuzyni potrzebują terapeuty".
Jak dodaje tygodnik, tragedia smoleńska wiele jednak zmieniła. "Rosja zareagowała z wielkim współczuciem" - przypomina autor artykułu. Jak pisze, Moskwa już wcześniej postanowiła oprzeć stosunki polsko-rosyjskie na rzeczowych podstawach. Cytowany w tekście dyrektor moskiewskiego Centrum Carnegie Dmitrij Trenin mówi: "Wojna w Gruzji w 2008 roku pokazała rosyjskim przywódcom, że w ich interesie leży poprawa stosunków z Europą. Pojawiła się perspektywa nowej zimnej wojny i izolacji Rosji".
"Die Zeit" przypomina o wystąpieniu premiera Rosji Władimira Putina na Westerplatte w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej oraz o upamiętnieniu 70. rocznicy zbrodni katyńskiej 7 kwietnia 2010 roku, a także o wyemitowaniu przez rosyjską telewizję filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy.
Jak ocenia tygodnik, do "tradycji nieufności i złośliwości" powrócono, gdy Rosja przedstawiła swój raport ze śledztwa po katastrofie polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, obciążający winą stronę polską. "Bezkrytyczna forma raportu ze śledztwa pokazuje, że trudny proces historycznego pojednania może zakończyć się niepowodzeniem. Rosja ma poczucie, że prowadziła śledztwo ze wzorową otwartością. Protesty z Polski brzmią dla Moskwy obraźliwie. Rosyjskim przywódcom może skończyć się cierpliwość" - pisze niemiecki tygodnik.
Dodaje, że od chwili publikacji raportu zacina się współpraca Polski i Rosji. "List biskupów obu państw, który byłby wzorowany na geście przebaczenia polskich i niemieckich biskupów z 1965 roku, pozostaje nienapisany. Opóźnia się uzgodnione utworzenie centrów dialogu w Moskwie i Warszawie. Obie strony sygnalizują, że chcą kontynuować pojednanie, ale czekają, czy rocznica tragedii i publikacja polskiego raportu ze śledztwa przebiegną bez zakłóceń" - pisze "Die Zeit".
W odrębnym artykule, zatytułowanym "Wojna po śmierci", niemiecki tygodnik opisuje sytuację w Polsce rok po katastrofie smoleńskiej. "Przez chwilę po tym, jak tupolew się rozbił, impet nieszczęścia zjednoczył kraj. Przyszła nadzieja. Tysiące ludzi przychodziły pod Pałac Prezydencki, wielu składało kwiaty. Harcerze ustawili drewniany krzyż. Tak było do czasu, aż nowy prezydent, człowiek (premiera Donalda) Tuska, polecił przenieść krzyż do blisko położonego kościoła. Wojna polsko-polska na dobre się rozpoczęła. Także Jarosław Kaczyński włączył się do bitwy" - pisze tygodnik.
"Zawsze, gdy Jarosław Kaczyński mówi o tragedii, podkreśla, że chodzi mu o prawdę. Prawda. Wielkie słowo, które nie buduje pokoju. Niedoświadczeni piloci. Katastrofalne lotnisko. Polityczna presja, by wylądować o czasie. Sztuczna mgła. KGB. Bomba. Magnes, który zmienił kierunek samolotu. Zamach. Dzieło Putina. Oto prawdy, które zderzają się w polsko-polskiej wojnie" - analizuje "Die Zeit".
Powołując się na dawnego bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego gazeta pisze, że od dawna nie chodzi mu już o władze. "Chce wygrać październikowe wybory parlamentarne, bo wierzy, że dzięki temu będzie mógł wyjaśnić katastrofę. Niczego nie nauczyliśmy się z tej tragedii" - przyznaje anonimowy rozmówca tygodnika.