Rzecznik prasowy firmy z siedzibą w Bremie odmówił sprecyzowania, czy za uwolnienie statku, porwanego w pobliżu Seszeli, został zapłacony okup.
Marcin Bosacki, rzecznik prasowy polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych poinformował, że uwolniona załoga jest w dobrym stanie, a jednostka płynie obecnie w kierunku Mombassy w Kenii, gdzie kapitanem zaopiekuje się polski konsul.
Dodał, że polskie MSZ od momentu porwania statku było w stałym kontakcie zarówno z niemieckim armatorem, jak i operacjami wojskowymi w tym regionie: NATO Ocean Shield i UE Atalanta.
Frachtowiec został zaatakowany przez piratów 22 stycznia w odległości około 700 km na północ od Seszeli. W skład załogi wchodziło pierwotnie 12 osób: polski kapitan, dwóch Ukraińców, dwóch Rosjan oraz siedmiu obywateli Filipin.
26 stycznia trzech członków załogi zginęło podczas nieudanej próby odbicia frachtowca. Akcję przeprowadziła duńska fregata HDMS Esbern Stane oraz łódź patrolowa Seszeli. Piraci zastrzelili wtedy dwie osoby. Kolejny marynarz, główny mechanik statku, wyskoczył za burtę i najprawdopodobniej utonął. Dwaj członkowie załogi zdołali uciec na łodzi ratunkowej i zostali podjęci przez duńską fregatę.
Po tym ataku armator poinformował, że postanowił ze skutkiem natychmiastowym zatrudniać na swoich frachtowcach prywatnych ochroniarzy, by zapewnić lepszą ochronę załogom. Niektóre statki na Oceanie Indyjskim zostały skierowane na szlak wokół Przylądka Dobrej Nadziei, aby ominąć strefę zagrożenia u wybrzeży Rogu Afryki.
Armator skrytykował też ostro unijną misję wojskową Atalanta, która ma za zadanie chronić szlaki handlowe wokół Rogu Afryki. Zaatakowany frachtowiec przez dwa dni na próżno czekał na pomoc misji.