10 maja pasterz o imieniu Mergen, wraz z 20 innymi hodowcami, starał się powstrzymać transport węgla w rejonie swych pastwisk. Grupa protestowała przeciwko hałasowi i spalinom emitowanym przez konwoje ciężarówek.
Zabicie pasterza wywołało protesty w co najmniej trzech miastach Mongolii Wewnętrznej, która jest regionem autonomicznym zajmującym ok. 10 proc. powierzchni Chin. Według Południowomongolskiego Centrum Praw Człowieka (SMHRIC), którego siedziba znajduje się w Nowym Jorku, w demonstracjach wzięło udział kilka tysięcy studentów. Sprzeciwiali się oni rozwijaniu w Mongolii Wewnętrznej górnictwa węgla kamiennego ze szkodą dla środowiska i tradycyjnego stylu życia mieszkańców.
27 maja około 300 chińskich policjantów z jednostek specjalnych starło się w okręgu Shuluun Huh z demonstrantami. SMHRIC twierdzi, że w sumie w zajściach zatrzymano około 90 osób. Oficjalne chińskie media nie wspominają o aresztowaniach.
Etniczni Mongołowie, którzy stanowią 20 proc. populacji Mongolii Wewnętrznej skarżą się, że ich tradycyjny styl życia zostaje zaburzony przez napływ etnicznych Chińczyków. Narzekają również na politykę wydobywczą, prowadzącą do pustynnienia stepów. Mongolia Wewnętrzna stała się w ostatnich latach największym producentem węgla kamiennego w Chinach.
Krwawe incydenty symbolizują traumatyczną transformację mongolskich stepów w zagłębie węglowe - zauważa Jonathan Watts z brytyjskiego dziennika "Guardian", któremu udało się dostać w rejon zamieszek.
Kara śmierci dla kierowcy ciężarówki, który zabił pasterza, może pokazywać, że rząd w Pekinie poważnie przejął się sytuacją etnicznych Mongołów. Chińscy Mongołowie rzadko wychodzą na ulice, w przeciwieństwie do Tybetańczyków, czy Ujgurów z prowincji Xinjiang.