"Zdecydowanie sprzeciwiamy się jakimkolwiek spotkaniom zagranicznych osobistości rządowych z dalajlamą" - powiedział rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei. Wezwał on rząd USA do aby "nie ingerował w wewnętrzne sprawy Chin" i poinformował, że ambasada Chin w Waszyngtonie złożyła oficjalny protest w tej sprawie.
Analitycy podkreślają, że władze chińskie z rosnącym niezadowoleniem obserwują 10-dniową wizytę dalajlamy w Waszyngtonie.
Po spotkaniu dalajlamy z przywódcami Kongresu, w tym z republikańskim spikerem Izby Reprezentantów Johnem Boehnerem i przywódczynią mniejszości demokratycznej w tej Izbie Nancy Pelosi, Pekin ostrzegł już Waszyngton aby nie mieszał się w jego sprawy wewnętrzne.
Sobotnie spotkanie Obamy z dalajlamą odbędzie się nie w Gabinecie Owalnym, w którym prezydent przyjmuje przywódców innych państw, ale w Gabinecie Map i będzie zamknięte dla mediów. Według źródeł w administracji, tematem rozmowy będzie sprawa Tybetu.
"Prezydent podkreśli jego stałe poparcie dla dialogu miedzy przedstawicielami dalajlamy i rządu chińskiego w celu przezwyciężenia dzielących ich różnic" - głosi komunikat Białego Domu.
Chiny traktują Tybet, który zajęły w 1950 r. i rządzą tam żelazną ręką, jako ich sprawę wewnętrzną. Oskarżają ponadto dalajlamę o podsycanie tendencji separatystycznych w Tybecie i dążenie do oderwania go od Chin.
Dalajlama, który od 1959 r. przebywa na emigracji w Indiach, odrzuca te oskarżenia stwierdzając, że opowiada się jedynie za pokojowym uzyskaniem autonomii przez ten region.
Wizyta dalajlamy następuje w wyjątkowo delikatnym okresie negocjacji między rządem USA i przywódcami Kongresu w sprawie zwiększenia limitu długu publicznego ponad poziom 14,3 biliona dolarów. Chiny są największym wierzycielem USA posiadając amerykańskie obligacje rządowe na sumę ponad 1 biliona dolarów.
Ewentualne fiasko negocjacji przed 2 sierpnia naraziłoby Pekin na poważne straty a ponadto spowodowałoby poważne wstrząsy w światowej gospodarce.