Prezydent Nicolas Sarkozy ogłosił w piątek, że Francja zawiesza wszystkie operacje wojskowe w Afganistanie, gdy potwierdzono, że czterej członkowie Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) zabici przez afgańskiego żołnierza to Francuzi. Czwartkowy atak był najtragiczniejszy w skutkach w historii 10-letniego zaangażowania francuskich sił zbrojnych w Afganistanie, zwiększając do 82 liczbę zabitych żołnierzy francuskich. Miał miejsce we wspólnej bazie sił afgańskich i ISAF w dystrykcie Tagab w prowincji Kapisa, na północ od Kabulu.
Minister obrony oraz dowódca sił zbrojnych pojadę do Afganistanu. Do ich przybycia wszystkie operacje bojowe i programy szkoleniowe z udziałem wojsk francuskich zostają zawieszone - powiedział. Jeżeli warunki bezpieczeństwa nie poprawią się w widoczny sposób, pojawi się kwestia wcześniejszego wycofania naszych sił z Afganistanu - zaznaczył, nie podając szczegółów.
Wojska francuskie są w Afganistanie, by wspierać Afgańczyków w walce z terroryzmem i talibami (...), nie po to, by strzelali do nich afgańscy żołnierze - podkreślił Sarkozy. Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen w wydanym oświadczeniu nazwał piątek "smutnym dniem" dla francuskiego kontyngentu w Afganistanie. Rzecznik ISAF początkowo podał jedynie, że zginęło czterech żołnierzy ISAF, nie precyzując ich narodowości. Dodał, że sprawca został zatrzymany. Z kolei źródła w afgańskim wywiadzie informowały, że w ataku zginęli czterej Francuzi z ISAF, a 16 osób zostało rannych. Inne źródła mówią o 17 rannych.
Amerykański dziennik "New York Times" podał w piątek, powołując się na tajny raport USA, że w latach 2007-2011 dramatycznie wzrosła liczba ataków afgańskich żołnierzy na żołnierzy koalicji. W 26 tego typu zamachach zginęło co najmniej 58 żołnierzy, co stanowi 6 proc. wszystkich zgonów po stronie Zachodu w tym czasie. Przyczyny takich ataków gazeta upatruje w głęboko zakorzenionej wrogości między rzekomymi sojusznikami.
W przeszłości zdarzały się przypadki, że afgańscy żołnierze i policjanci - lub talibowie przebrani w ich mundury - atakowali żołnierzy NATO. Ze sprawą podobnych ataków wzrastają obawy przed talibską infiltracją afgańskich sił bezpieczeństwa. Jeden z najkrwawszych incydentów tego typu miał miejsce 27 kwietnia 2011 roku. Dziewięć osób, w tym ośmiu żołnierzy USA, zginęło wtedy od strzałów oddanych przez afgańskiego pilota wojskowego na lotnisku w Kabulu.