Hamad al-Naki nie przyznał się do winy. Podczas rozpoczętego w kwietniu procesu twierdził, że nie zamieścił w internecie obraźliwych treści, i utrzymywał, że ktoś włamał się na jego konto na Twitterze.
Sąd uznał, że 26-latek jest winny wszystkich stawianych mu zarzutów, w tym obrazy Mahometa i jednej z jego żon Aiszy, naśmiewania się z islamu, wywoływania napięć na tle wyznaniowym, znieważania władców saudyjskich i bahrajńskich oraz niewłaściwego wykorzystywania telefonu komórkowego w celu rozpowszechniania komentarzy. Trybunał wymierzył mu najwyższą możliwą karę.
Niektórzy kuwejccy politycy oraz powód cywilny domagali się kary śmierci dla Nakiego, twierdząc, że powinien on zostać ukarany dla przykładu. W zeszłym tygodniu prawnik Nakiego powiedział przed sądem, że jego klient jest wykorzystywany jako narzędzie polityczne. Naki, którzy od marca przebywa w więzieniu w środkowej części kraju, nie pojawił się w poniedziałek w sądzie podczas odczytywania wyroku. Na poprzednich posiedzeniach przetrzymywany był w klatce. Otaczali go uzbrojeni ochroniarze ubrani w czarne kominiarki.
Sprawa Nakiego wywołała napięcia na tle wyznaniowym. Doszło do protestów, podczas których oburzeni sunnici krytykowali Nakiego za obrazę Mahometa. Twierdzili, że szyita miał powiązania z Iranem, czemu mężczyzna zaprzeczał. W więzieniu Naki został zaatakowany przez współwięźnia.
W połowie kwietnia parlament Kuwejtu przegłosował w pierwszym czytaniu nowelizację kodeksu karnego, wprowadzającą karę śmierci za bluźnierstwo, obrazę proroka Mahometa i jego żon. Emir szejch Sabah al-Ahmad al-Dżabir as-Sabah ostatnio zasugerował, że nie zgodzi się na zaostrzenie prawa i oprze się presji ze strony islamskich deputowanych. Ostatnio zablokował zmiany w konstytucji, które miały doprowadzić do tego, by całe prawo w Kuwejcie było zgodne z szariatem.
Szyici stanowią od 20 do 30 proc. rodowitych mieszkańców Kuwejtu. Ludność Kuwejtu to ponad 3,6 mln osób, ale prawie 70 proc. z nich to obcokrajowcy. Choć w kraju tym nie doszło prodemokratycznych protestów na fali arabskiej wiosny ani do przemocy na tle wyznaniowym, pojawiają się obawy, że szyicka mniejszość może się zbuntować. Władze z uwagą śledzą m.in. protesty szyitów w Bahrajnie.