Szef niemieckiej Centrali Ścigania Zbrodni Nazistowskich, prokurator Kurt Schrimm w środę zarekomendował prokuraturze w bawarskim mieście Weiden postawienie mężczyzny w stan oskarżenia. Jurysdykcja tej prokuratury obejmuje obszar, na którym podejrzany mieszkał w Niemczech przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Schrimm nie ujawnił nazwiska podejrzanego, ale powiedział agencji Associated Press, że nie jest to Niemiec i nie mieszka obecnie w Niemczech.

Centrala Ścigania Zbrodni Nazistowskich twierdzi w piśmie skierowanym do prokuratury w Weiden, że podejrzany w 1942 roku dobrowolnie wstąpił do Waffen-SS i został wyszkolony na strażnika. Następnie w kwietniu 1944 został przeniesiony do Auschwitz, a w okresie od maja do lipca 1944 roku uczestniczył w wymordowaniu 344 tys. Żydów w Auschwitz-Birkenau.

Według "Sueddeutsche Zeitung" nazwisko podejrzanego wypłynęło w maju zeszłego roku, podczas procesu Johna Demjaniuka, byłego strażnika w obozie zagłady w Sobiborze. Schrimm miał wówczas podać nazwisko podejrzanego i jego opis, który odpowiada informacjom na temat niejakiego Johanna B., Słowaka, który w 1952 roku wyemigrował do USA, tam przyjął amerykańskie obywatelstwo i obecnie mieszka w Filadelfii.

Reklama

Już w USA mężczyzna miał nie ukrywać wobec tamtejszych władz, że był przydzielony do załóg obozów w Buchenwaldzie i Auschwitz-Birkenau. Twierdził jednak, że nie wiedział o dokonywanych tam masowych mordach. Jego adwokat podkreślał w wywiadzie dla magazynu "The Inquirer", że jego klient został przymusowo wcielony do sił zbrojnych w wieku 17 lat. Zaprzeczył temu Eli Rosenbaum, były szef Biura Dochodzeń Specjalnych Ministerstwa Sprawiedliwości USA, zajmującego się ściganiem żyjących w USA zbrodniarzy hitlerowskich.

Zdaniem "Sueddetsche Zeitung" postawienie zarzutów Johannowi B. doprowadziłoby do "kolejnego spektakularnego procesu zbrodniarza wojennego" po głośnej sprawie Demjaniuka z 2011 roku.

Sprawa ma równie wielkie znaczenie, co proces Demjaniuka i to nie tylko ze względu na niezwykle wysoką liczbę ofiar, ale także dlatego, że byłby to pierwszy od blisko 40 lat proces członka załogi obozu Auschwitz-Birkenau - podkreśla gazeta.