Klienci tego kompleksu hotelowego położonego w hrabstwie Lake, w odległości 10 kilometrów od parku Disney World, mogą mówić o prawdziwym szczęściu. Najpierw usłyszeli podejrzane trzeszczenie struktury budynku, potem z hałasem pękły szyby w oknach.
To był dla nich wystarczający sygnał ostrzegawczy. Wszyscy zdążyli opuścić budynek i dzięki tej szybkiej reakcji nikomu nic się nie stało. Zaraz potem to, co było dotąd hotelem, dosłownie zapadło się pod ziemię. Zniszczona została połowa trzypiętrowego budynku, a druga połowa pochyliła się i może w każdej chwili podzielić los tej pierwszej.
Przyczyną dramatu był tak zwany lej krasowy. Woda stopniowo wytworzyła pod budynkami pustą przestrzeń i z czasem musiało dojść do zapadnięcia się gruntu. Lej na Florydzie miał pokaźne rozmiary - 20 metrów średnicy i ponad 5 metrów głębokości.