Przyjaciele polskiego księdza uważają, jak pisze 'Newsweek", że naraził się on lokalnej sitwie, handlującej narkotykami. Imię brata burmistrza, który podobno jest głównym dilerem i handluje narkotykami to Alonzo Espinal. Wojciech zabierał mu młodzież i walczył z nim. On jest zdolny do wszystkiego, ludzie się go boją. Wojtek naraził się tej rodzinie. I mamy skutki. A media im pomogły - czytamy w SMS-ie, który dziennikarz "Newsweeka" dostał od jednego z bliskich księdza Wojciecha.
>>>Ksiądz Gil przestanie być duchownym?
Wszystko zaczęło się od wyrzucenia jednego z klanu Espinal z grupy górskich ratowników - twierdzą przyjaciele księdza. Pepo Espinal (szef straży miejskiej w Juncalito) chodził za Wojtkiem jak pies. Trzy i pół roku był jego ochroniarzem. To co, nie widział, że jego szef molestuje dzieci? Dziwne. Wojtek wciągnął go do grupy ratowniczej, zabierał do Polski, pokazał świat. A potem w Juncalito napiętnował go publicznie. I wyrzucił z grupy ratowników. Wtedy zaczęły się kłopoty - tłumaczy "Newsweekowi" Roman. Później Pepo opowiadał, że widział, jak ksiądz spał z ministrantem. Według znajomych duchownego miała to być zemsta za wyrzucenie z grupy ratowników za molestowanie kobiet, czy żarty z klaustrofobii mężczyzny.
Mafii nie podobało się też to, jak ksiądz walczył z narkotykami. Załatwił dodatkowe patrole policji, wprowadzono godzinę policyjną dla nieletnich, miał też ruszyć program antynarkotykowy - to spowodowało, że podpadł lokalnemu klanowi.
>>>Terlikowski: W walce z pedofilią w Kościele chodzi nie o ofiary, a o kasę
Sprawa, zdaniem "Newsweeka" zaostrzyła się podczas wyborów na burmistrza. Polski ksiądz miał powiedzieć, że nie zgadza się na kandydaturę Pepa, bo ten molestuje kobiety. Wtedy rodzina Espinal postanowiła się zemścić - wyjaśnia znajomy ks. Gila. Gdy wybuchła pedofilska afera z nuncjuszem, dziennikarze przypomnieli sobie o Juncalito, zjechali z kamerami do wsi. I kto opowiedział im o rzekomych związkach Wojciecha z nuncjuszem? Pepo! Fakt, obaj się znali i lubili, ale Pepo zaczął przed kamerami opowiadać bzdury, że obydwaj zabierali dzieci nad morze, żeby je molestować. Musiał to odwołać, ale co z tego, skoro afera zaczęła hulać jako afera Wojtka i nuncjusza - dodaje mężczyzna.
Drugi znajomy księdza uważa, że oskarżenia chłopców o to, że ksiądz ich molestował nie są nic warte - bo dzieci z tej wioski za kilka peso powiedzą wszystko, czego się tylko od nich chce. Obaj mężczyźni mówią też, że homoseksualizm to w tamtych warunkach normalne. Dla nas, Europejczyków, tamte relacje są nienormalne. Dla nich wprost przeciwnie. Seks w rodzinie, tam ciotka współżyje z czyimś nieletnim synem, wujek z kuzynem - tłumaczą.
>>>"Polska gorsza niż Kuba i Sudan". Tajne depesze Watykanu
Bronią też swego znajomego przed oskarżeniami o zabawę z bronią - pistolet miał dostać od generała policji. Z kolei do komputera parafialnego każdy miał dostęp. Proszę pomyśleć, jeśli siedzą tam dzieciaki, to jakie zdjęcia można znaleźć na komputerze? - pytają.
To zresztą, jak twierdzą przyjaciele, nie pierwsza próba zniszczenia polskiego duchownego. Już rok temu dostał sygnał ostrzegawczy, Ktoś podrzucił mu do walizki pięć nabojów do broni ręcznej - mówią. Jak twierdzą, we Frankfurcie naboje znaleziono i ksiądz dostał 100 euro mandatu. We wrześniu tego roku znaleziono w bagażu paczkę nabojów.
Wyjaśniają, też dlaczego, ksiądz Gil nie wraca na Dominikanę, by się bronić. Jak Wojtek wróci, to go zabiją - mówią. Nawet jeśli zdołałby dojechać do więzienia, to pożyłby miesiąc, góra dwa. Powiedział to generałowi w zakonie: woli zginąć za Jezusa niż za pomówienia. I tak został zniszczony, nie ma szans na rehabilitację - dodają.
Czy przyjaciele mówią prawdę? Sprawdzą to polscy śledczy, bo po materiałach "Newsweeka" Prokuratura Generalna przekazała materiały śledczym z Warszawy, by wszczęli śledztwo dotyczące duchownych. Tygodnik przypomina też, że z kolei dominikańscy śledczy będą mieli problemy - jednego z księży chroni immunitet, drugi z kolei nie może być wydany obcemu państwu, na mocy konstytucji, a umowy o ekstradycji z Dominikaną Polska nie ma.