Europejscy liderzy na pewno rozszerzą czarną listę, która obecnie liczy 21 nazwisk. Nieoficjalnie dyplomaci mówią, że kolejnych 10-12 osób zostanie objętych sankcjami, a ich konta w europejskich bankach zostaną zablokowane. Na razie nie ma zgody na wpisanie na listę najbliższych współpracowników Władimira Putina ani rosyjskich oligarchów.
Bardziej do zaakceptowania, choć jeszcze nie przez wszystkich, jest wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin. Nie będzie natomiast decyzji w sprawie sankcji gospodarczych. Przedyskutujemy możliwości wprowadzenia kolejnego etapu sankcji, gdyby doszło do eskalacji konfliktu - powiedziała niemiecka kanclerz Angela Merkel dając jasno do zrozumienia, że do decyzji daleko.
Niemcy wraz z Włochami i Hiszpanią są w grupie krajów, które nie zgadzają się na sankcje gospodarcze. Mogą jedynie dać przyzwolenie na oszacowanie strat poszczególnych krajów po wprowadzeniu restrykcji. Tymczasem Polska wraz z Francją i Wielką Brytanią chce iść krok dalej.
Premier Donald Tusk ponowił apel. Jak powiedział, trzeba wrócić do nazwania po imieniu, w jakich dziedzinach gospodarczych Unia jest gotowa do sankcji, by w przypadku eskalacji konfliktu sankcje mogły być szybko wdrożone. Do ustalenia pozostaje jeszcze, kto miałby o tym decydować. Polskie Radio dowiedziało się nieoficjalnie, że niemiecka kanclerz nalega, by decydowali o tym przywódcy na unijnym szczycie, ale niektórzy twierdzą, że wystarczyłaby decyzja ministrów bądź urzędników.