Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego uważa, że w Polsce może stacjonować kilka tysięcy żołnierzy NATO. Generał Stanisław Koziej podkreślił jednak w Jedynce, że nie dojdzie do tego od razu.Generał powiedział, że trzeba oddzielić reakcję na agresywne działania Rosji od długofalowych planów działań NATO. Jego zdaniem, jeśli Moskwa nie odpowie na postulaty Zachodu, dotyczące zmniejszenia napięcia wokół Ukrainy, to Pakt Północnoatlantycki może na stałe rozmieścić większe siły w Polsce. Szef BBN-u dodał, że może do tego dojść zarówno na mocy porozumienia naszego kraju ze Stanami Zjednoczonymi, jak i z NATO.
Według generała Kozieja, na wrześniowym szczycie NATO Polska będzie się domagać zwiększenia potencjału Paktu na jego wschodniej flance. W obecnej sytuacji postulaty te mogą zostać uwzględnione. Szef BBN-u powiedział, że NATO dało sobie czas do czerwca na przegląd sytuacji. Jeśli do tego czasu nie nastąpi złagodzenie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego lub dojdzie do kolejnych agresywnych działań Rosji, to NATO może zupełnie zerwać współpracę z tym krajem.
Generał Koziej przyznał, że trudno obecnie wyobrazić sobie członkostwo Ukrainy w NATO. Musiałaby ona spełnić wiele warunków, ale, jak podkreślił szef BBN-u, drzwi dla Ukrainy są otwarte. Komentując wypowiedzi rosyjskich władz, które ostrzegają Kijów przed zbliżeniem z Paktem Północnoatlantyckim, Koziej powiedział, że Rosja robi wszystko, aby opóźnić ten proces. Podobne ostrzeżenia wysuwano wobec Polski i państw bałtyckich - przypomniał szef BBN-u.
Gość Jedynki podkreślił, że Zachód nie powinien porozumiewać się z Rosją w sprawie pozostawienia Ukrainy w rosyjskiej strefie wpływów. Byłoby to bowiem przedmiotowe traktowanie Ukrainy tak, jak po drugiej wojnie światowej przedmiotowo potraktowano Polskę.