Do biznesmena Ołeksandra Klymenki, który jest właścicielem kamienicy na głównym placu Doniecka, Lenina, przyszli przedstawiciele samozwańczej Republiki Donieckiej i zażądali, żeby zdjął z budynku ukraińską flagę. Ten odmówił, bo - jak mówi - im więcej będzie symboliki Ukrainy, tym większa będzie jedność kraju.
Separatyści zagrozili, że użyją siły, dlatego rano przed biuro biznesmena przyszła grupa proukraińskich aktywistów, aby bronić flagi.
Grekokatolicki ksiądz Tichon Kulbaka wyjaśniał w Polskim Radiu, że w Doniecku ukraińska symbolika nie jest mile widziana. Atakowano między innymi modlitewny namiot, gdzie także wisi flaga Ukrainy. Zrywano flagę i wrzucano ją do pobliskiej rzeki albo po prostu zrywano ją i deptano, próbowano podpalić.
Aktywistka Maryna Nikoliuk podkreśla, że proukraińscy działacze nie odczuwają żadnego wsparcia ze strony władz w Kijowie. - Dlaczego musimy widzieć jakieś prorosyjskie flagi, słyszeć o Republice Donieckiej, dlaczego nikt nic nie robi? - oburzała się w rozmowie z polskim dziennikarzem.
Działaczy nie broni milicja. Nawet radzi im, aby nie demonstrowali ukraińskiej symboliki.