Londyńskie media są dziś pełne relacji z obchodów 70-lecia lądowania w Normandii, na które udało się 650 weteranów z Wielkiej Brytanii. Gazety i telewizja przytaczają dziś przygodę jednego z nich, który uciekł z domu opieki, aby wziąć udział w obchodach.
Dom starości "Pod sosnami" w Hove na południowym wybrzeżu Anglii zawiódł 89-letniego weterana D-day, Bernarda Jordana, komunikując mu, że nie może jechać do Normandii, bo nie ma dlań odpowiedniego środka lokomocji i opieki.
Pan Jordan, który był przez lata burmistrzem Hove, ale 6 czerwca 1944 roku służył w marynarce, niewiele myśląc przypiął na pierś medale, wdział płaszcz deszczowy i ruszył w drogę na własną rękę. Przeprawił się w środę promem do Francji, a po drodze zaprzyjaźnił się z załogą i przylgnął do zorganizowanej grupy weteranów. Potem dostał się własnym przemysłem do Ouistreham, gdzie odbywały się główne brytyjskie obchody. Złożył tam hołd poległym, wziął udział w defiladzie, wysłuchał przemówień i wypił parę piw z innymi weteranami.
Dziś rano, w drodze powrotnej zaprzyjaźnił się z z kolejną załogą promu, do tego stopnia, że - jako byłego marynarza - zaproszono go na mostek kapitański. Armator Brittany Ferries zafundował mu darmowe przeprawy do końca życia, a Bernard Jordan zapewnił, że będzie z tego korzystał co roku.