Włoskie media donoszą o jednej ofierze śmiertelnej i dziewięciu rannych. Troje dzieci znajduje się w stanie hipotermii. Poszkodowani zostali przetransportowani do włoskich szpitali.
Akcję ratunkową komplikują trudne warunki atmosferyczne i wciąż nieugaszony pożar. - Nie mogę oddychać, spłoniemy wszyscy jak szczury, Boże, ocal nas - tak miał powiedzieć jeden z członków załogi, dzwoniąc do swojej żony.
Włoska minister obrony narodowej Roberta Pinotti oświadczyła, że mimo trudności akcja ratunkowa będzie prowadzona także w nocy. W kierunku Norman Atlantic płynie statek włoskiej marynarki wojennej. W akcji uczestniczą także helikoptery, które transportują rannych.
Działania służb nadzorują władze włoskie i greckie. Premier Włoch Matteo Renzi napisał na Twitterze, że jest w kontakcie z szefem greckiego rządu Antonisem Samarasem. Jak dodał, w akcję jest "maksymalnie zaangażowana marynarka wojenna".
"Norman Atlantic" płynął z greckiego portu Igumenitsa do Ankony we Włoszech. Przed świtem, gdy znajdował się w pobliżu wyspy Korfu, w pomieszczeniu na samochody wybuchł pożar, którego nie udało się ugasić.
Największe utrudnienie stanowią jednak złe warunki atmosferyczne: fale czterometrowej wysokości i szalejąca burza. W miarę upływu czasu mają się one jeszcze pogorszyć.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szukają samolotu Air Asia. 162 osoby na pokładzie >>>
Prom "Norman Atlantic" włoskiego armatora spodziewany był o 17:00 we włoskim porcie Ankona, od którego dzieliło go ponad 20 mil morskich.