Dmitrij Pieskow skomentował wypowiedź Angeli Merkel, które zwróciła uwagę, że tysiące ludzi w Syrii cierpią między innym z powodu rosyjskich bombardowań. Kremlowski rzecznik powiedział, że na razie żadna z osób, które wspominają o rzekomej rosyjskiej agresji w Syrii, nie przedstawiła żadnych konkretnych dowodów na celowe bombardowanie miejsc zamieszkiwanych przez ludność cywilną. Zarzucił przy tym kanclerz Niemiec, że jeszcze kilka lat temu, gdy terroryści atakowali syryjską armię oraz legalnie wybrane władze tego kraju, nie podnosiła larum z tego powodu.
Dmitrij Pieskow wezwał też zachodnich polityków do wstrzemięźliwości i rozwagi w wypowiadaniu opinii na temat wydarzeń w Syrii, ponieważ - jak dodał - sytuacja tam jest niezwykle delikatna.
Moskwa od wielu miesięcy przekonuje, że jej samoloty nie bombardują ani obiektów cywilnych, ani pozycji antyasadowskiej opozycji. Wielokrotnie zapewniał o tym rzecznik Ministerstwa Obrony generał Igor Konaszenkow. Tymczasem zachodnie agencje prasowe, powołując się na obrońców praw człowieka twierdzą, że Rosja swoimi działaniami wspiera reżimową armię, która skoncentrowała się na zniszczeniu ugrupowań opozycyjnych.