- Jesteśmy krajem, który geograficznie i politycznie należy do tej (zachodniej) części Europy, lecz to w żadnym razie nie może narazić na szwank naszych dobrych stosunków z Federacją Rosyjską - oznajmił wicepremier i szef dyplomacji Serbii na konferencji prasowej ze swym rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem.
Daczić zaznaczył też, że jego kraj nie zamierza wstępować do NATO; Belgrad ma zamiar w dalszym ciągu trzymać się polityki neutralności.
W grudniu 2015 roku Serbia otworzyła dwa pierwsze z 35 rozdziałów negocjacji w sprawie przystąpienia do UE. Jeden z nich dotyczy normalizacji relacji z Kosowem - dawną serbską prowincją zamieszkaną w większości przez Albańczyków - które ogłosiło niepodległość w 2008 roku, czego jednak Belgrad nie uznaje. Rosja, wierna sojuszniczka Serbii, też odmawia uznania niepodległości Kosowa, które zostało uznane przez ponad 100 państw.
Od chwili wybuchu konfliktu na Ukrainie serbska dyplomacja zachowuje kruchą równowagę między zobowiązaniami wobec UE a chęcią zachowania dobrych relacji z Moskwą - pisze AFP. Przypomina, że Rosja wielokrotnie wspierała Serbię w różnych drażliwych kwestiach, w tym w sprawie Kosowa.
Władze w Moskwie w ubiegłym tygodniu skrytykowały wyrok trybunału ONZ w sprawie byłego przywódcy bośniackich Serbów Radovana Karadżicia, który został skazany na 40 lat więzienia za zbrodnie z czasów wojny na Bałkanach w latach 90. MSZ Rosji twierdzi, że werdykt był "motywowany politycznie" i zarzuca trybunałowi "utrwalanie mitu o jednostronnej winie Serbów".