Odnosząc się do dzisiejszej wizyty premiera Węgier Viktora Orbana u byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, autor komentarza krytykuje postawę rządów w Pradze, Bratysławie, Budapeszcie, Warszawie i Lublanie, które powtarzają: Tak, jesteśmy inni (niż Europa Zachodnia) i to dobrze, że tak jest.

Reklama

Jak przewiduje Martin, Orban będzie i tym razem uzasadniał sprzeciw wobec przyjęcia uciekających przed wojną domową w Syrii tym, że nawet niewielka liczba "obcych" byłaby "strukturalnym i mentalnym zagrożeniem dla społeczeństwa".

Komentator uważa, że postawa władz węgierskich uważających, iż to one właśnie bronią zachodnich wartości, jest śmieszna. Pieśń o rzekomo bardziej autentycznym Wschodzie w wykonaniu byłego antykomunisty Orbana, który stał się antyliberałem, nagłaśniana przez jego duchowego brata Jarosława Kaczyńskiego, została skomponowana przez osobę, której rzeczywiście trzeba się bać: przez KGB-istę na Kremlu, który za pomocą swojej pseudochrześcijańsko-ortodoksyjnej euroazjatyckiej mikstury idei wspiera własny ekspansjonizm - czytamy w "Die Welt".

Reklama

Zdaniem Martina argumenty Orbana, że potrzebuje więcej czasu, aby przezwyciężyć spuściznę duchową państwowego socjalizmu nieufnego wobec wszystkich obcych, należy uznać po upływie ćwierćwiecza od demokratycznych przemian za hipokryzję.

Komentator zwraca uwagę, że kraje Europy Środkowej nie okazywały żadnych obaw przed "obcym" Zachodem, gdy "kasowały miliardowe subwencje" z UE.

Martin przyznaje, że wysuwane przez mieszkańców Europy Środkowej argumenty, iż nie chcą mieć u siebie ani drugiego "Molenbeek", ani komórek terrorystycznych, są "jak najbardziej uprawnione". Kraje takie jak Polska, która pozbawiona była przez stulecia własnego państwa, czy też Węgry, ze (świadomie podtrzymywaną) traumą wielkich strat terytorialnych po I wojnie światowej, są wyczulone na pewne sprawy, które Niemcy powinny potraktować poważnie - czytamy w "Die Welt".

Zdaniem komentatora brak solidarności z uchodźcami nie ma jednak nic wspólnego z obawami społeczeństw obywatelskich w tych krajach o zachowanie praw kobiet i homoseksualistów czy też o podział władz i wolność prasy, a już z pewnością nie ma nic wspólnego z chrześcijańskimi wartościami, które "nosi się na Wschodzie jak monstrancję".

Pogardliwe uwagi Orbana czy ostrzeżenie "prezesa" Kaczyńskiego przed przywleczonymi przez uchodźców "pasożytami" brzmią raczej po neopogańsku - pisze Martin.