Policja potwierdziła w piątek definitywnie tożsamość napastnika. Był nim Afroamerykanin 25-letni Micah Xavier Johnson, szeregowy sił rezerwowych amerykańskiej armii, który służył w Afganistanie od listopada 2013 roku do lipca 2014 r.

Został zlikwidowany przy pomocy drona tzw. bomby-robota, gdy odmówił po rozmowie z negocjatorami opuszczenia miejsca, skąd strzelał.

Reklama

Ustalono, że Johnson nie wchodził wcześniej w konflikt z prawem i nie był karany. Rewizja w jego mieszkaniu ujawniła jednak, że zmagazynował w nim materiały służące do przygotowania ładunków wybuchowych w warunkach domowych, a także książki i broszury instruktażowe dot. taktyki bojowej.

PAP/EPA / DALLAS POLICE DEPARTMENTHANDOUT

Najważniejszą kwestią są teraz jego ewentualne powiązania z organizacjami terrorystycznym i to czy działał w zorganizowanej grupie, czy też w pojedynkę. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest oświadczył podczas piątkowej konferencji prasowej, że narazie nie ma podstaw, aby mówić o jakichkolwiek związkach Johnsona z organizacjami terrorystycznymi w USA i poza ich granicami.

W ocenie ministra bezpieczeństwa narodowego - Jeha Johnsona w strzelaninie brał udział tylko jeden snajper. Również burmistrz Dallas, Mike Rawling jest przekonany, że napastnik był samotnym wilkiem. Powiedział m.in.: "Wierzymy teraz, gdy podejrzany już nie żyje, że nasze miasto znowu stało się bezpieczne".

W powiązania ze zorganizowanym terroryzmem nie wierzy gubernator stanu Teksas Greg Abbot, który oświadczył, że "nie dysponuje informacją pozwalająca zakładać, że Johnson miał wspólników".

Z kolei prokurator stanowy Teksasu Ken Paxton twierdzi, że na obecnym etapie nie można tego całkowicie wykluczyć. W wywiadzie dla stacji telewizyjnej MSNBC zaznaczył: "Nie mamy jeszcze całkowitej pewności czy Johnson działał samodzielnie czy też miał wspólników". Dodał, że trwa przesłuchiwanie świadków oraz podejrzanych.

Reklama

Z informacji opublikowanych przez prokuraturę wynika, że na krótko przed strzelaniną Johnson opublikował na facebookowej stronie Partii Czarnych Panter – radykalnej amerykańskiej organizacji utworzonej w celu ochrony czarnej mniejszości w USA – bardzo agresywny komentarz, w którym wyrażał oburzenie i wściekłość z powodu linczów i agresji wobec czarnoskórych Amerykanów.

Po strzelaninie w Dallas doszło do kilku ataków wobec funkcjonariuszy policji: w stanie Tennessee, południowej Georgii oraz w Missouri. Wszystkie były formą protestów wobec traktowania przez policję Afroamerykanów.

Prezydent Barack Obama, który przebywa obecnie na szczycie NATO w Warszawie, jest informowany na bieżąco o sytuacji – podkreślił rzecznik Białego Domu, Josh Earnest. Prezydent postanowił skrócić swą wizytę w Hiszpanii, dokąd uda się po szczycie NATO w Warszawie, o jeden dzień. Do Stanów Zjednoczonych powróci w niedzielę.

W piątek Obama rozmawiał przez telefon z szefem policji w Dallas Davidem Brownem. Złożył na jego ręce kondolencje dla policji. Rozmawiał też z prokurator generalnym USA Lorettą Lynch, która poinformowała go o śledztwie.

Trwa ładowanie wpisu

W związku ze strzelaniną w Dallas amerykańskie flagi do 12 lipca zostały opuszczone do połowy masztów przed Białym Domem, budynkami publicznymi, bazami wojskowymi i na okrętach marynarki wojennej.

Decyzję tę prezydent USA podjął, aby wyrazić "szacunek dla ofiar ataku" w Dallas w Teksasie, gdzie w czwartek wieczorem zginęło pięciu policjantów, a dziewięć osób zostało rannych (siedmiu funkcjonariuszy oraz dwóch cywilów).

W czwartek wieczorem podczas pokojowej manifestacji przeciw brutalności policji w Dallas co najmniej jeden snajper zabił pięciu policjantów i ranił siedmiu funkcjonariuszy oraz dwóch cywilów.