Niezależny kandydat Emmanuel Macron zdobył w niedzielę 65-66,1 proc. głosów w II turze wyborów prezydenckich - wynika z opublikowanych po zamknięciu lokali prognoz ośrodków sondażowych.
Jego rywalka Marine Le Pen zdobyła 33,9-35 proc. głosów.
- Będę walczył z podziałami, które nas niszczą - powiedział Macron w pierwszym przemówieniu po zwycięstwie.
Wcześniej mówił, że jest świadom gniewu, wątpliwości i niepokoju, jaki wyrazili Francuzi podczas wyborów. Dodał, że wyniki uzyskane przez kandydatów skrajnych partii obligują go do pojednania narodu. Powiedział też, że na jego barkach przez kolejne pięć lat - tyle trwa kadencja francuskiego prezydenta - będzie spoczywała odpowiedzialność za uspokojenie obaw Francuzów.
- Moją odpowiedzialnością będzie zgromadzenie razem wszystkich kobiet i mężczyzn gotowych stawić czoło gigantycznym wyzwaniom, jakie nas czekają - dodał.
Zapowiedział m.in. ponowne zacieśnienie więzów między Europą a "narodami, które ją tworzą". Dodał, że Francja będzie w pierwszym szeregu walki z terroryzmem "zarówno u siebie, jak i za granicą".
- Z pokorą, oddaniem i zaangażowaniem będę służył Francji w waszym imieniu. Niech żyje Republika, niech żyje Francja! - zakończył przemówienie.
Macron przeprowadził w niedzielę wieczorem "serdeczną" rozmowę telefoniczną ze swą rywalką Marine Le Pen - poinformował sztab niezależnego kandydata.
Szacunkowa frekwencja w II turze wyborów prezydenckich we Francji wyniosła 73-74,7 proc. - podała w niedzielę AFP po zakończeniu głosowania. W pierwszej turze 23 kwietnia była wyższa i wyniosła 77,77 proc.
Jak podało "Le Figaro", według wstępnych szacunków 4 mln wyborców oddało nieważne głosy lub wrzuciło do urn niewypełnione karty; jest to dwa razy więcej niż podczas poprzednich wyborów prezydenckich w 2012 roku.