Putin, który wypowiadał się na konferencji prasowej w chińskim Xiamen, ocenił, że USA miały prawo zmniejszyć liczbę rosyjskich konsulatów generalnych na swoim terytorium, jednak uczyniły to "w chamski sposób". Określił to jako "poziom kultury politycznej pewnej części establishmentu amerykańskiego".
Zdaniem rosyjskiego prezydenta działania władz USA w szczególności naruszyły prawo własności Rosji, która została pozbawiona prawa korzystania ze swego majątku. - Jest to jawne naruszenie praw własności strony rosyjskiej. Z tego względu najpierw dam polecenie Ministerstwu Spraw Zagranicznych Rosji, by zwróciło się do sądu. Zobaczymy, jak skutecznie działa ten tak wychwalany amerykański wymiar sprawiedliwości - zapowiedział Putin.
Podkreślił, że Moskwa zastrzega sobie prawo do dalszej redukcji liczby dyplomatów USA w Rosji, ale na razie tego nie uczyni. Wskazał, że spośród 455 dyplomatów rosyjskich pracujących w Stanach Zjednoczonych 155 osób to nie dyplomaci akredytowani przy Departamencie Stanu USA, lecz pracujący przy ONZ.
Pytany, czy nie rozczarował się Donaldem Trumpem, Putin ocenił, że przywódca USA "kieruje się interesami swojego kraju", podczas gdy on sam kieruje się interesami Rosji. - Bardzo liczę na to, że uda się nam, jak mówił obecny prezydent USA, znajdować jakieś kompromisy przy rozwiązywaniu problemów dwustronnych i międzynarodowych, by były one rozstrzygane w interesach zarówno narodu amerykańskiego, jak i rosyjskiego - powiedział gospodarz Kremla.
O Korei Północnej
Putin ocenił także, że problem związany z programem atomowym Korei Północnej można rozwiązać tylko pokojowymi metodami dyplomatycznymi oraz że rozpętywanie "histerii wojennej" może doprowadzić do "globalnej katastrofy". Wyraził przekonanie, że sankcje nie skłonią Pjongjangu do wyrzeczenia się programu nuklearnego. "Wykorzystanie sankcji w tym wypadku jest bezużyteczne i nieefektywne" - powiedział.
Jako niedorzeczność określił zwracanie się do Moskwy o wsparcie w związku z nowymi sankcjami wobec Pjongjangu, gdy jednocześnie - jak zauważył - umieszcza się Rosję "na jednej liście z Koreą Północną".
Oświadczył także, że decyzję USA o dostarczeniu Ukrainie tzw. broni śmiercionośnej uważa za suwerenną decyzję tego kraju. Niemniej - argumentował - dostawy broni nie zmienią sytuacji na wschodzie Ukrainy, a tylko zwiększą liczbę ofiar.
Zdaniem Putina tego rodzaju decyzja USA może świadczyć o tym, że tzw. republiki ludowe w Donbasie (proklamowane przez prorosyjskich separatystów - PAP) mają wystarczającą ilość uzbrojenia, w tym przejętego od przeciwnika.
"Jeśli broń amerykańska będzie trafiać do strefy konfliktu, to trudno powiedzieć, jak reagować będą proklamowane republiki" - zauważył Putin. Wyraził przypuszczenie, iż mogą one skierować posiadaną broń "do innych stref konfliktu".
Rosyjski prezydent wypowiadał się w Xiamen podczas szczytu państw grupy BRICS, czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki; konferencję transmitowały mediach rosyjskie.