Węgry i Słowacja poniosły przed Trybunałem Sprawiedliwości UE kompletną porażkę (...)I co robią Węgry? Rząd mówi o politycznej decyzji, której nie chce uznać. Jest to afront, świadczący o całkowitym niezrozumieniu istoty Unii Europejskiej - pisze Reinhard Mueller na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Reklama

Europejski projekt pokojowy składa się nie tylko z subwencji, wsparcia dla gospodarki i obietnicy dobrobytu, lecz także z idei zakładającej, że wszyscy członkowie Wspólnoty przestrzegają wspólnie ustalonych zasad, a spory między sobą rozstrzygają pokojowo, gdy jest to konieczne, przed sądami - czytamy w "FAZ".

Mueller zastrzega, że nie wyklucza to krytyki polityki migracyjnej Niemiec, tym bardziej, że inne kraje nie były włączone w proces decyzyjny. "Nasi sąsiedzi mieli i mają prawo do odrzucenia naszej kultury powitania (uchodźców). Ani Bruksela, ani też Berlin nie mogą nakazywać Budapesztowi czy Warszawie, by traktowali migrantów jak dar niebios - kontynuuje niemiecki publicysta.

Każdy kraj UE może natomiast oczekiwać od innych przestrzegania europejskiego i międzynarodowego prawa - pisze Mueller. W UE jest miejsce dla każdego dumnego narodu. Widocznie nie jest jednak przypadkiem, że to właśnie rządy na Węgrzech i w Polsce mają problemy ze swoimi Trybunałami (Konstytucyjnymi), ograniczają wolność i błędnie sądzą, że są w posiadaniu prawdy absolutnej - podkreśla autor komentarza. Zdaniem publicysty nie jest to "wewnętrzna sprawa tych państw, lecz problem europejski".

Komentator dziennika "Sueddeutsche Zeitung" pisze z kolei, że spór o przyjmowanie uchodźców pokazuje, iż nie wszystkie kraje pasują do jednej UE. Autor opowiada się za podziałem Unii na mocno zintegrowany rdzeń i unię gospodarczą suwerennych państw.

Trybunał Sprawiedliwości w swoim orzeczeniu dotyczącym podziału uchodźców zwraca uwagę na oczywistość, która przestała być w tej UE oczywista: pacta sunt servanda - należy dotrzymywać umów. Dotyczy to szczególnie relacji między krajami członkowskimi zjednoczonej Europy. Zasada dotrzymywania umów działa jak magnes, bez którego (Unia) rozpadłaby się - czytamy w komentarzu "Odważyć się na dwie Europy" pióra Stefana Ulricha.

Reklama

Rząd, który notorycznie ignoruje i przekreśla zgodne z prawem decyzje UE, niszczy fundament Unii i musi się zastanowić, czy jeszcze pasuje do wspólnej Europy - wskazuje publicysta.

I przypomina, że gdy w 2015 roku do Europy dotarła fala uchodźców, szefowie MSW krajów UE postanowili rozdzielić część uchodźców, by odciążyć Włochy i Grecję.

Kilka krajów wschodnioeuropejskich zignorowało tę decyzję. Polska i Węgry nie wzięły z tej kwoty ani jednego uchodźcy, a Słowacja przyjęła 16 - czytamy w "SZ". Jak dodaje Ulrich, jednym z argumentów wysuwanych przez te kraje przeciwko decyzji o relokacji było, oprócz kwestii zgodności z prawem i bezpieczeństwa, "zagrożenie homogeniczności ich narodów".

Jeżeli rzeczywiście o to im chodziło, to powinny od razu opuścić Unię Europejską- uważa komentator. I zaznacza, że celem realizowanych w UE podstawowych wolności nie są narody homogeniczne. "Eliksirem życia" UE są spotkania i wymiana, z których korzysta też wielu Europejczyków ze Wschodu pracujących na Zachodzie.

Publicysta zauważa, że Europa jest kontynentem starzejącym się i z tego powodu jest kontynentem przyjmującym migrantów. Oznacza to, że UE i jej kraje stają się coraz bardziej różnorodne. Kto tego nie chce, będzie musiał wymeldować się z Unii i odizolować - ostrzega autor komentarza.

Orbanowie na Węgrzech i Kaczyńscy w Polsce nie chcą jednak iść aż tak daleko. UE jest z ich ekonomicznego punktu widzenia zbyt korzystna, a w dodatku bardzo wielu obywateli (tych państw) chce w niej pozostać. Równocześnie (Viktor) Orban i (Jarosław) Kaczyński próbują przekształcić swoje kraje w kierowane w sposób autorytarny, nieliberalne i nacjonalistyczne państwa być może z przekonania, a może dlatego, że zapewnia im to osobiście większą władzę - czytamy w "SZ".

Ulrich wtrąca, że podobne ciągoty wykazują też inne kraje członkowskie, a także kandydaci do UE z Europy Południowo-Wschodniej, tacy jak Serbia. Jak podkreśla komentator, takie postawy prowadzą nieuchronnie do "stałego konfliktu z Unia Europejską, która zbudowana jest na pluralizmie, państwie prawa, ochronie mniejszości i solidarności". Symptomami tego konfliktu są jego zdaniem spory z Węgrami o uchodźców i z Polską o wymiar sprawiedliwości.

Stanowiska krajów, takich jak Niemcy i Francja, które chcą więcej Europy, i krajów takich jak Polska czy Węgry, które pragną więcej nacjonalizmu, nie dadzą się w sposób konstruktywny pogodzić - ocenia komentator.

Europa będzie musiała się zastanowić, czy nie zaproponować dwóch modeli: federacji, w której kraje członkowskie zintegrują się silniej niż dotychczas, oraz unii gospodarczej państw narodowych, w dużym stopniu suwerennych, ale pomimo tego demokratycznych i praworządnych, do których mogłaby dołączyć Wielka Brytania - snuje swoje rozważania Ulrich.

Taka przebudowa wymagałaby od Unii ogromnego wysiłku, byłaby jednak lepszym rozwiązaniem niż różnicująca się coraz bardziej jednolita UE - uważa komentator.

Jego zdaniem europejski rdzeń miałby wielką siłę przyciągania. Komentator zwraca uwagę na wypowiedź premiera Słowacji Roberta Fico, który zadeklarował, że wykona orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości, ponieważ chce należeć do rdzenia Europy.

Na rozbieżne poglądy na przyszłość Unii Europejskiej zwraca też uwagę "Die Welt". Z jednej strony, na Zachodzie pragnienie silniejszej integracji, z drugiej, w nowym "bloku wschodnim" zainteresowanie wsparciem gospodarczym bez bardziej intensywnego politycznego stopienia się - tłumaczy autor. Utrzymując zasadę jednomyślności, Unia Europejska nie będzie w stanie "pójść do przodu" - czytamy na łamach "Die Welt".