Już po zatrzymaniu Nawalnego na jego Twitterze pojawił się apel do zwolenników opozycjonisty, by nadal wychodzili na ulicę Twerską. - Wychodzicie (na demonstrację) nie dla mnie, lecz dla siebie i swojej przyszłości - głosi komentarz.

Reklama

Później niezależna telewizja Dożd podała, że wobec Nawalnego sporządzony został protokół z powodu wykroczenia administracyjnego - naruszenia trybu zgromadzeń.

Według niektórych źródeł podczas demonstracji w stolicy Rosji policja zatrzymała łącznie kilkanaście osób.

Demonstracja rozpoczęła się o godz. 14 (godz. 12 czasu polskiego). Około pół godziny później Nawalny pojawił się na Twerskiej - arterii, łączącej kilka placów w centrum Moskwy. Opozycjonista w otoczeniu swych zwolenników szedł w kierunku placu Puszkina. Zaledwie po kilku minutach pochodu został przez funkcjonariuszy wyciągnięty z tłumu i zabrany do policyjnego autobusu.

Największa grupa demonstrantów zebrała się w niedzielę właśnie na placu Puszkina. W tłumie widać było w szczególności czerwone plakaty z napisem "Strajk". Niedzielne demonstracje, do których Nawalny wezwał w ponad stu miastach Rosji, noszą nazwę "Strajk wyborców".

Ludzie zgromadzeni na Placu Puszkina skandowali hasła, które stale pojawiają się na demonstracjach antykremlowskiej opozycji: "Wolność dla więźniów politycznych!", "Rosja będzie wolna!" i - pod adresem rządzącej partii Jedna Rosja - "Partia bandytów i złodziei!". Po informacjach o zatrzymaniu Nawalnego wznoszono okrzyki, wzywające do jego uwolnienia.

W tłumie rozlegały się także wezwania do ustąpienia prezydenta Władimira Putina, a nawet okrzyki: "Putin - złodziej!".

Niektórzy demonstrujący przynieśli flagi narodowe; w pewnej chwili w tłumie ludzie zaczęli śpiewać hymn państwowy.

Reklama

Policja podała, że było około 1000 demonstrantów. Oceny mediów - np. portalu RBK - mówią o liczbie ok. dwóch tysięcy.

Poza placem Puszkina na pozostałych odcinkach ulicy Twerskiej protestujący mieszali się ze zwykłymi przechodniami. Policjanci stali wzdłuż arterii co dwa-trzy metry. Nie przeszkadzali grupie demonstrantów, która przeszła do końca ulicy, ku murom Kremla, i skierowała się na Plac Maneżowy. Policjanci poinformowali ich jedynie, że dostęp na plac Czerwony jest zamknięty.

Równolegle z demonstracją w Moskwie protest odbywał się w Petersburgu. Według mediów niezależnych doszło tam do zatrzymań. Organizacja OWD-Info, monitorująca zatrzymania w Rosji, podała, że łącznie w miastach, gdzie w niedzielę odbyły się demonstracje, policja zatrzymała około 180 osób. Najwięcej - po około 40 - zatrzymano w Ufie i Murmańsku, kilkadziesiąt osób - w Czeboksarach, kilkanaście - w Kemerowie.

Według pierwszych ocen niedzielne zgromadzenia są mniej liczne, niż te, które odbywały się na wezwanie Nawalnego na przestrzeni minionego roku.

W wielu regionach Rosji władze lokalne zgodziły się na niedzielne wiece. W Moskwie i Petersburgu zgromadzenia nie uzyskały zezwolenia.

Nawalny wezwał do bojkotu wyborów prezydenckich po tym, jak nie został dopuszczony przez Centralną Komisję Wyborczą do tych wyborów, które odbędą się 18 marca. CKW oceniła, że opozycjonista nie ma obecnie biernego prawa wyborczego ze względu na ciążące na nim wyroki sądowe.