Analiza Electoral Calculus dla gazety "Sunday Telegraph", uwzględniająca sondaże przeprowadzone między 2 a 11 kwietnia z udziałem łącznie 8561 osób, wskazuje, że laburzyści Jeremy'ego Corbyna zdobyliby w wyborach 296 mandatów, a torysi 259.
Według ekspertów przyczyna słabego prognozowanego wyniku konserwatystów to odpływ wyborców do partii jednoznacznie opowiadających się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. W tym sensie wyborcy wyraziliby swoją frustrację faktem, że wbrew zapowiedziom rząd premier Theresy May nie przeprowadził brexitu w wyznaczonym pierwotnie terminie 29 marca - oceniają.
Prognozowany wynik "nie wystarczyłby Corbynowi do uzyskania większości w Izbie Gmin, ale zapewniłby mu stanowisko premiera, gdyby był w stanie uzyskać poparcie SNP (Szkockiej Partii Narodowej - PAP)" - zauważa John Curtice, szef British Polling Council, czyli stowarzyszenia sondażowni.
- Theresa May właśnie odkrywa, dlaczego (jej poprzednik) David Cameron tak naprawdę przeprowadził referendum (w sprawie brexitu w 2016 roku - PAP). Nie chodziło o to, żeby zjednać sobie eurosceptycznych posłów we własnej partii, tylko by powstrzymać konserwatywnych wyborców od przechodzenia do partii probrexitowych. Wygląda na to, że proces ten znów się rozpoczął (...) - ocenił Martin Baxter z Electoral Calculus.
To już trzecie badanie opinii w ostatnich dwóch dniach wskazujące, że zwycięstwo w wyborach odnieśliby laburzyści, a na czele rządu stanąłby ich lider Jeremy Corbyn.
Według sondażu firmy Opinium Partia Pracy zdobyłaby o siedem punktów procentowych głosów więcej niż konserwatyści - poparcie dla Partii Konserwatywnej spadło do 29 proc., tj. do najniższego poziomu w historii tego badania od 2014 roku. Z kolei Partia Pracy zdobyłaby 36 proc. głosów, czyli o jeden punkt procentowy więcej niż w badaniu z 29 marca.
Ponadto sondaż YouGov dla dziennika "Times" z końca tygodnia wskazał, że poparcie dla torysów spadło wśród Brytyjczyków do poziomu najniższego od sześciu lat. Konserwatyści uzyskaliby 28 proc. głosów, a laburzyści - 32 proc. Z kolei popierające brexit ugrupowania - nowa i stara partia Nigela Farage'a, Brexit Party i UKIP - dostałyby odpowiednio 8 i 6 proc., razem stanowiąc trzecią siłę w parlamencie.