Thunberg powtórzyła w kilkuminutowym przemówieniu w niższej izbie parlamentu to, o czym mówi od wielu miesięcy. Nowością była riposta przeznaczona dla tych deputowanych, którzy zbojkotowali jej występ: mówią, że my, dzieci, przesadzamy, że jesteśmy alarmistami, a ja radzę wam przeczytać ostatni raport IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu), znajdziecie tam wszystkie nasze opinie – powiedziała. Młoda Szwedka oskarżyła przeciwników walki z ociepleniem klimatu o groźby i niechęć do młodzieży, która podjęła w tej sprawie protest.

Reklama

Entuzjastycznie przyjęli wypowiedź Grety ekolodzy. Szefowa partii Pokolenie Ekologii, deputowana Delphine Batho, uznała, że Greta jest dziewczyną, która tak jak miliony nastolatków na całym świecie przyciska przywódców politycznych do muru, żądając by działali. Ma więc rację.

Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Richard Ferrand z prezydenckiej partii LREM powiedział, że cieszy go to, że młodzież stara się brać czynny udział w polityce. Ferrand powitał również Gretę w parlamencie przed jej wystąpieniem.

Ubiegający się o funkcje szefa partii Republikanie (LR)Guillaume Larrive ocenił wcześniej, że żeby walczyć w sposób inteligentny przeciw globalnemu ociepleniu nie potrzebujemy apokaliptycznych guru, ale postępów w nauce i odwagi politycznej.

Nawet deputowana LREM Benedicte Peyrol, uznała honory, z jakimi przyjmowana jest młoda Szwedka, za przesadne i wyraziła żal, że nie postępuje się w ten sposób wobec "naukowców, osób, które od lat działają na rzecz Globu Ziemskiego" - napisała na Twitterze.

Publicysta konserwatywnego miesięcznika „Causeur” Jean-Paul Brighelli nazwał Thunberg fanatyczką najmodniejszej obecnie religii - integralnej ekologii.

Brighelli, który przypomniał, że takie proroctwa jak "pluskwa milenijna roku 2000, która miała zniszczyć wszystkie komputery"” nie spełniły się, napisał dalej, że obecnie ekologia „nadarzyła się, jak znalazł, do podsycania nieracjonalnych lęków".

Reklama

"Dziwna jest epoka, w której jak głowę państwa przyjmuje się nastolatkę powtarzającą mantry, podpowiedziane jej przez dorosłych manipulatorów" – pisze na stronie internetowej dziennika „Le Figaro” prof. Olivier Babeau, ekonomista, prezes think tanku Institut Sapiens. Jego zdaniem fascynacja jaką wzbudza młoda aktywistka, charakterystyczna jest dla społeczeństwa podejmującego decyzje na podstawie emocji, obojętnego na dyskurs naukowy. "Stan klimatu zasłużył na coś lepszego niż ta apokaliptyczna narracja" – komentuje Babeau.

"Sukces Grety Thunberg to również symptom słabości starego Zachodu, który z pasją praktykuje samobiczowanie" - kontynuuje Babeau; przekonuje, że to nie Zachód jest odpowiedzialny za zanieczyszczanie środowiska plastikiem, i to nie Francja emituje najwięcej gazów cieplarnianych. "Łatwiej jednak złorzeczyć narodowi masochistów (Francji), niż Chinom, które nie mają ochoty na przełykanie zniewag" - dodał.

Autorzy komentarza redakcyjnego „Le Monde”, który ukazał się wkrótce po wystąpieniu Thunberg, przyznają, że "uproszczenia w jej alarmistycznej przemowie mogą irytować"; zauważają też, że młoda Szwedka "opanowała wszystkie kody nowoczesnej komunikacji".

Redakcja podkreśla jednak: "od roku, dzięki swemu przesłaniu +kradniecie moją przyszłość+ (Greta) stała się symbolem, którego nie można pominąć i wcieleniem spontanicznej mobilizacji pokolenia, które uświadomiło sobie, że Ziemi, którą ma odziedziczyć, zagrażają takie sposoby życia, produkcji i konsumpcji, jakich nie można pogodzić ze wzrostem demograficznym".

Niektórzy komentatorzy mówią ironicznie, że francuscy deputowani nie boją się paradoksów, gdyż po pobożnym wysłuchaniu młodej bojowniczki klimatycznej, ratyfikowali traktat CETA, czyli kanadyjsko-unijną umowę o wolnym handlu, która krytykowana jest m.in. za to, że może się przyczynić do globalnego ocieplenia.

Szef Partii Socjalistycznej (PS) Olivier Faure, przeciwnik CETA i zwolennik Grety, skrytykował deputowanych, którzy poparli umowę z Kanadą, choć popierają walkę z ociepleniem klimatu. Po wystąpieniu Thunberg wysłuchała pytań do rządu z trybuny honorowej.