"Osama bin Laden to pracoholik" - wspomina w wywiadzie dla gazety "The Daily Telegraph" Nasser al Bahri, 35-letni taksówkarz żyjący w Jemenie. Zanim usiadł za kółkiem, spędził cztery lata u boku przywódcy Al-Kaidy. Był jego osobistym ochroniarzem, ale - jak twierdzi - nigdy nie zabił człowieka.

Reklama

O Osamie mówi z niezwykłą czcią i nazywa go "szejkiem". Gdy był jego ochroniarzem, dbał, by system satelitarnej łączności Osamy zawsze był sprawny. Nosił mu bagaż, nadzorował pracę innych - od kucharzy po kierowców. "Najgorszy moment zdarzył się, gdy pewien Sudańczyk mocno obraził szejka. Musiałem go związać i wyprowadzić. Ale nawet wówczas szejk kazał mi go puścić" - zapewnia.

Przyznaje jednak, że jego szef "ciągle myślał o rozprzestrzenieniu wojny na cały świat". "Zawsze mówił, że musimy uderzyć Amerykę z najbardziej niespodziewanego kierunku" - dodaje Bahri. Twierdzi, że plan ataku na wieżowce World Trade Center musiał powstać, gdy razem pracowali, ale nic o nim nie wiedział.

"Gdyby mógł, z przyjemnością przeżyłby tułaczkę przez Afganistan z Osamą raz jeszcze" - pisze dziennikarz "Daily Telegraph".

Wspomnienia Bahriego są szczególnie cenne dla FBI i CIA. Agenci od lat żądają jego deportacji do Stanów Zjednoczonych, ale władze Jemenu nie wydają na to zgody.