Podobnych spraw jest 40. Wszystkie z ostatnich 10 lat. Policja w kilku stanach początkowo nie łączyła ich ze sobą, chociaż mordercy zostawiali wyraźne ślady na miejscach zbrodni. Niektóre z zabójstw wydarzyły się na środkowym zachodzie USA, inne na północnym zachodzie. Niełatwo było je zebrać razem. Wszystkie ofiary to studenci. Przyczyna śmierci - utonięcie. Przed śmiercią widziano ich, jak pili w jakimś barze lub knajpie. Potem wszelki ślad po nich giną... aż do momentu znalezienia zwłok - czytamy w Daily Telegraph.

Reklama

Emeryci odkryli zabójców

Dopiero teraz dwóch emerytowanych policjantów ogłosiło wyniki swojego śledztwa. Według nich, te sprawy nie są nieszczęśliwymi wypadkami, a studentów zamordował gang seryjnych morderców.

Jeden z policjantów obiecał rodzinie odnalezionego topielca, że wyjaśni jego śmierć. Razem z kolegą zbadał kilkanaście podobnych spraw i wtedy odkrył coś przerażającego. W co najmniej w 22 przypadkach dwaj emerytowani policjanci znaleźli wspólny element. To graffiti namalowane w pobliżu miejsca odnalezienia zwłok - uśmiechnięta twarz. Policjanci uważają, że to podpis oprawcy lub grupy zabójców, których nazwali gangiem uśmiechniętych morderców.

Reklama

Obok jednej z „uśmiechniętych twarzy” policjanci znaleźli słowo namalowane farbą w sprayu: "sinsiniwa" - była to nazwa miejsca, w którym zaginął inny z utopionych studentów. Charakterystyczny jest też typ ofiary - to mężczyzna w wieku 19-23 lata o atletycznej budowie ciała. Zawsze biały, towarzyski, nie mający powodów, by popełniać samobójstwo.

Rozpoczną śledztwa na nowo

James Sensenbrenner, prominentny kongresmen i Republicanin z Wisconsin, właśnie zwrócił się do FBI o otwarcie kilku zamkniętych spraw. Umorzono je, bo jako przyczynę zgonu podano wypadek, a nie morderstwo. W jednym przypadku już zmieniono klasyfikację zgonu.