Choć pomieszczenia, w których Fritzl przetrzymywał swoją córkę miały tylko 55 metrów kwadratowych, była to prawdziwa twierdza. By dostać się do piwnicy, trzeba było sforsować ośmioro metalowych drzwi, z któych jedne ważyło 500 kilogramów. Każdego z nich chroniły specjalne zamki. Ostatnie wrota były dodatkowo zabezpieczone elektronicznym kodem dostępu, który znał tylko Fritzl. "To było więzienie" - mówił przedstawiciel policji.

Reklama

Jak podkreślili policjanci, Fritzl wykorzystał fakt, że do starego budynku dobudowywano nowy. "Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że powstaje zwykły dom, okazało się jednak że było inaczej" - dodał.

Policjanci są przekonani, że Austriak musiał planować swoją zbrodnię na długo przed budową domu. Z ich śledztwa wynika bowiem, że nie dało się tych zabezpieczeń wybudować już po postawieniu budynku. Twierdza w piwnicy musiała powstawać wraz z budynkiem. Najpewniej zaplanował budowę tajnych pomieszczeń w piwnicy w 1978 roku, gdy dziewczyna miała zaledwie 12 lat - poinformowała policja.

Sprawa rodziny Fritzlów wstrząsnęła Austrią. Mężczyzna przez 24 lata więził swoją córkę w piwnicy własnego domu. Była tam non stop. Gwałcił ją. Miał z nią siedmioro dzieci, z których jedno zmarło. Inne dziecko, 19-letnia obecnie Kerstin, była również przetrzymywana w piwnicy. Cała sprawa wyszła na jaw, bo ciężko zachorowała i Fritz musiał ją przewieźć do szpitala.

Reklama

"Friztl prowadził życie naraz w trzech sferach - pierwszą z nich był jego związek z żoną, drugą - rodzina przetrzymywana w piwnicy, a trzecią - wychowywanie tych dzieci, które z piwnicy zabrał na górę domu - tutaj nie brakuje więc fantazji i wyobraźni, by myśleć czy robił on coś jeszcze równolegle. Ale ostatnie kilkadziesiąt lat jego życia zostanie będzie dokładnie sprawdzone" - powiedział rzecznik austriackiej policji.

Choć jednak Fritzl sam przyznał się do uwięzienia i gwałcenia córki, może uniknąć odpowiedzialności. Wystarczy, że jego adwokatowi uda się udowodnić, że potwór jest chory psychicznie. "On nie powinien trafić za kraty, a do specjalistycznej kliniki psychiatrycznej" - przekonuje Rudolf Mayer, który podjął się obrony potwora przed sądem.

Tymczasem austriacka prasa ujawniła, że Fritzl już raz stawał przed sądem za gwałt. W 1967 roku wdarł się do mieszkania 24-letniej pielęgniarki i zgwałcił ją. Dostał za to półtora roku więzienia. Gdy siedział za kratami, na świat przyszła jego córka Elizabeth - ta, która 24 lata swojego życia spędziła więziona i gwałcona w piwnicy rodzinnego domu.

"W tej chwili rodzina Fritzlów odnajduje się, tworzy się na nowo. Obie części rozdzielonej rodziny powoli się zrastają, bawiąc się razem, czy razem spożywając posiłki" - ocenił policyjny psycholog. "Jak na razie jednak, wciąż jesteśmy na wczesnym etapie terapii" - dodał.