Podróże pociągami muszą wprowadzać brytyjskich urzędników w bardzo beztroski nastrój. W czwartek pisaliśmy o supertajnych dokumentach brytyjskiego rządu, dotyczących Iraku i Al-Kaidy, które znaleziono w... pociągu podmiejskim w Londynie. Zostawił je tam w środę wysoki rangą przedstawiciel rządu.
W pomarańczowej kopercie było siedem stron - każda z pieczęcią "najwyższy stopień tajności w Zjednoczonym Królestwie". W ten sposób oznaczono m.in. najnowszą przeznaczoną dla rządu ocenę wywiadu na temat Al-Kaidy i irackich sił bezpieczeństwa. Krajem wstrząsnął skandal.
Skandal pewnie byłby większy, gdyby wyszło na jaw, że tego samego dnia zgubiono drugi komplet tajnych dokumentów. Tym razem kopertę znaleziono na londyńskiej stacji Waterloo. W dokumentach można między innymi wyczytać jak system bankowy może być wykorzystany do finansowania programu budowy broni masowego rażenia w Iranie. Dużo miejsca poświęcono też wykorzystaniu internetu dla finansowania terroryzmu.
"Są tam ważne rzeczy, które nie powinny zostać porzucone w pociągu" - powiedział Simon Evans z dziennika "The Independent", który napisał o sprawie. Najwyższy czas, by brytyjskie władze wyleczyły swoich pracowników z kolejowej choroby roztargnienia, na którą najwyraźniej zapadli.
Ale podróżowanie innymi środkami lokomocji z tajnymi danymi, też potrafi być pełne przygód. Brytyjskie media przypomniały podobne przypadki z ostatnich miesięcy, na przykład zniknięcie z samochodu laptopa brytyjskiego ministerstwa obrony zawierającego dane 600 tysięcy osób objętych planami powołania do wojska. Nie wiadomo, czy komputer ktoś ukradł, czy został on zgubiony.