Jak podają media niezależne, Łatypau podjął próbę samobójczą, znajdując się w zamkniętej na klucz klatce w sali sądowej. Trzymanie podsądnych w klatkach to zwykła praktyka w białoruskich sądach. Portal Nasza Niwa podaje, że konwojent nie miał kluczy do klatki i zanim się one znalazły, Łatypau stracił przytomność.

Reklama

Łatypau został uznany przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźnia politycznego. Wtorek to pierwszy dzień jego procesu, w którym jest oskarżany z kilku artykułów karnych.

Według świadków, których relacje przytacza opozycyjne centrum praw człowieka Wiasna, Łatypau powiedział, że funkcjonariusze z wydziału ds. walki z przestępczością grozili mu, że jeśli nie przyzna się do winy, sprawy karne będą wytoczone jego bliskim.

Ojciec Łatypaua powiedział mediom, że od kwietnia mężczyzna był przetrzymywany w celi z osobami cierpiącymi na zaburzenia psychiczne.

Akt oskarżenia

Łatypau to mieszkaniec słynnego Placu Przemian w Mińsku – podwórka, którego mieszkańcy byli aktywni w czasie białoruskich protestów przeciwko oficjalnym wynikom zeszłorocznych wyborów prezydenckich. W listopadzie został tam na śmierć pobity białoruski działacz opozycyjny Raman Bandarenka.

Łatypau został zatrzymany we wrześniu ubiegłego roku. Władze zarzucają mu organizację działań poważnie naruszających porządek publiczny, stawianie oporu funkcjonariuszowi i oszustwo. Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny.

Początkowo śledczy twierdzili (taka wersja pojawiła się w mediach państwowych), że Łatypau chciał "otruć funkcjonariuszy". Ostatecznie zarzuty te nie pojawiły się w akcie oskarżenia. Wśród działań, za które może zostać ukarany karą pozbawienia wolności, wymieniane są m.in. stworzenie podwórkowego czatu, wyrób przedmiotów z symbolami protestów, stawianie oporu funkcjonariuszowi.