Walki na Ukrainie koncentrują się wokół położonego na wschodzie kraju miasta Bachmut; Rosjanie inicjują tam częste ataki na małą skalę.

Reklama

Generał Mieczysław Bieniek - były zastępca dowódcy strategicznego NATO - zwrócił uwagę w TOK FM, że w tym rejonie jest teraz największe zgrupowanie wojsk Federacji Rosyjskiej. - Bachmut stał się w tej chwili takim polem bitwy jak Stalingrad. - Może w mniejszym wymiarze, jeśli chodzi o wielkość, ale podobnym pod względem zażartości i zaciekłości walk. Tam się walczy o każdy skrawek ziemi, o każdy skrawek ulicy, budynku i kwartału - mówił.

Według eksperta Rosjanie rzucili tam swoich "mobików", czyli zmobilizowanych żołnierzy i więźniów. Są uzbrojeni w karabiny maszynowe i - jak opisywał generał - idą grupami, chcąc zdobywać poszczególne obiekty. - Jednocześnie obrońcy, kiedy ich zwalczają, zdradzają swoją pozycję. Są rażeni ogniem artylerii, moździerzy i innych środków walki (...) Jest to walka okrutna - ocenił gość TOK FM i zaznaczył, że mimo wszystko Ukraińcy nie odpuszczają, bo ich celem jest niedopuszczenie do tego, by Rosjanie odnieśli tam jakikolwiek sukces.

Najpewniej za wszelką cenę chcą pokazać jakiś sukces po blamażu w Chersoniu i w Charkowie. Poza tym wiążą siły ukraińskie, których trochę tam się znajduje. Ale Rosjanie przy tym tracą tam strasznie wielu żołnierzy. Tam ulice, aleje, ziemia są zasłane ich trupami – podkreślił Bieniek.

Według gen. Bieńka o walkach w rejonie Bachmutu przesądzić może wprowadzenie nowych sił. - Gdy Ukraińcy to zrobią, mogą wypchnąć stamtąd Rosjan, bo ci w tej chwili nie są w stanie w tak dużym stopniu uzupełnić swoich sił - wskazał. Zastrzegł jednak, że armia Putina szkoli kolejnych żołnierzy w rejonie Kurska, Rostowa, Woroneża i będzie mogła ich wprowadzić do walki pod koniec lutego, w marcu albo kwietniu.