Erdogan w czasie swojej prezydentury osłabił instytucje demokratyczne Turcji, zdestabilizował NATO, uwięził więcej dziennikarzy niż Rosja, wspierał organizacje terrorystyczne jak Hamas, ISIS czy Bractwo Muzułmańskie, zagrażał żołnierzom USA w Syrii, groził atakiem na Grecję - sojusznika z NATO, naruszył embargo na eksport broni do Libii, kupił broń rosyjską, wspierał czystki etniczne popełniane przez Azerów na Ormianach i pomagał w obchodzeniu sankcji przez Rosję i Iran - wymienił specjalizujący się w polityce międzynarodowej ekspert.

Reklama

Dla Turcji członkostwo w NATO nie jest narzędziem do demokratyzacji kraju, ale środkiem wzmacniającym pozycję negocjacyjną kraju. Pozwala to Ankarze zabiegać o swoje narodowe interesy, będąc złym partnerem wewnątrz Sojuszu - ocenił Monastiriakos.

“Turcja tych zasad nie podziela”

Chociaż wydalenie Turcji z NATO miałoby swoje negatywne konsekwencje, jak m.in. zmniejszenie dostępu do Morza Czarnego czy Bliskiego Wschodu, istnieją rozwiązania dla każdego z tych problemów. Dostęp do Morza Czarnego zapewniają Bułgaria i Rumunia, a rolę przyczółka dla wojsk NATO w pobliżu Bliskiego Wschodu mógłby przejąć Cypr - zauważył grecki ekspert.

Ocenił, że wydalenie Turcji z NATO miałoby o wiele większe znaczenie dla Ankary, niż samego Sojuszu. Monastiriakos dodał, że w przeciwieństwie do Turcji i jej hegemonicznych zapędów, Szwecja i Finlandia są liberalnymi demokracjami, które podzielają wartości i interesy NATO.

NATO jest czymś więcej niż tylko sojuszem militarnym. To wspólnota demokracji z podzielanymi przez członków interesami i wartości. Niestety prezydent Erdogan wielokrotnie udowodnił, że Turcja zasad tych nie podziela, a obecnie wytrwale próbuje destabilizować sojusz w chwili, gdy jego jedność jest niezbędna - podkreślił ekspert.