W rozmowie uczestniczyło (prócz Putina i Prigożyna) około 35 podkomendnych właściciela Grupy Wagnera - poinformował Sky News. Rosyjski przywódca miał złożyć kilka propozycji. Jedna z nich przewidywała, że wagnerowcy zostaną wcieleni do regularnej rosyjskiej armii, lecz działaniami najemników wciąż kierowałby ich dotychczasowy dowódca Andriej Troczew, znany pod pseudonimem "Siwy".

Reklama

Odmowa Prigożyna

Wszyscy oni mogliby zebrać się w jednym miejscu i kontynuować swoją służbę - powiedział Putin, cytowany przez dziennik "Kommiersant". I nic by się nie zmieniło. Kierowałaby nimi ta sama osoba, która przez cały ten czas była ich prawdziwym dowódcą - miał oznajmić rosyjski dyktator.

Reklama
Reklama

Wielu z bojowników Prigożyna zaakceptowało propozycję Putina, lecz nie przystał na nią Prigożyn. Chłopcy się na to nie zgodzą - miał odpowiedzieć szef grupy Wagnera.

Wściekła reakcja Putina

Wagner nie istnieje - powiedział po tym spotkaniu Putin w rozmowie z dziennikiem "Kommiersant". Nie ma ustawy o prywatnych organizacjach wojskowych. Czegoś takiego po prostu nie ma - dodał.

Portal Sky News przypomniał, że rzecznik Pentagonu generał Pat Ryder oznajmił w czwartek, iż oddziały Grupy Wagnera nie uczestniczą już "w żaden znaczący sposób" w wojnie na Ukrainie.

W środę agencja Reutera oraz AFP poinformowały, że armia rosyjska zakończyła przejmowanie uzbrojenia Grupy Wagnera - chodziło o 2 tys. sztuk sprzętu wojskowego (w tym czołgi T-90, systemy rakietowe Grad i Uragan, systemy obrony powietrznej Pancyr i haubice), 2,5 tony amunicji oraz 20 tys. sztuk broni strzeleckiej.

Bunt Prigożyna

24 czerwca wagnerowcy zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef najemników Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.

Tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami część bojowników Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieliby przemieścić się na Białoruś.