"Oni myślą, że ja jestem anarchistą czy czymś w tym rodzaju" - mówi wokalista. A on i jego zespół The Yellow Dogs (Żółte Psy - red.) tylko robią to, co kochają. W piwnicy pełnej rupieci pamiętających II wojnę światową urządzili sobie studio nagrań i salę koncertową w jednym. Małe pomieszczenie ma szczelne drzwi, żeby ostre dźwięki nie przeszkadzały sąsiadom.

Reklama

Chociaż w Republice Islamskiej granie rock'n'rolla nie jest bardzo poważnym przestępstwem, to jednak zachodnia muzyka jest uznawana za antyislamską. Za granie takich dźwięków można w jednej chwili zostać uznanym za wyznawcę Szatana. A jeśki się do tego śpiewa o wolności, opresyjnym systemie i ortodoksyjnych irańskich duchownych, to nic nie pomoże, że tekst innego utworu piętnuje amerykański konsumpcjonizm.

Ale mimo kar "dla słuchającego i dla grającego" podziemna scena rockowa Teheranu ma się dobrze. Na koncerty do mieszczącego się w podziemiach apartamentowca w irańskiej stolicy klubu regularnie przychodzą wierni fani "satanistycznych dźwięków". To dla nich grają Yellow Dogs i inne podziemne kapele. A irański rock jest coraz szerzej zauważany na świecie.