Porównywany przez radykalnych Żydów do nazistowskiego dyktatora prezydent Iranu tym razem użył tej samej broni, by zdyskredytować swoich przeciwników w prezydenckiej kampanii wyborczej. Oskarżył opozycję o "hitlerowskie metody" i "kontakty z Izraelem".

Reklama

p

Walczącemu o reelekcję Ahmadineżadowi wyrósł w ostatnich tygodniach poważny konkurent. Kandydat opozycji, były premier Mir Hossein Mussawi zdołał zebrać pokaźne grono zwolenników, w tym młodzieży i kobiet. Telewizyjne debaty z udziałem kandydatów opozycji tylko zwiększyły ich popularność, gdy wytknęli Ahmadineżadowi zły stan gospodarki kraju.

>>>Ahmadineżad przegra przez kobiety?

Dlatego na finiszu kampanii prezydent nie przebierał w słowach. "Takie inwektywy i oskarżenia pod adresem rządu to powrót do metod Hitlera: powtarzanie kłamstw i oskarżeń, aż wszyscy w nie uwierzą" - zaatakował Ahmadineżad. "Irańczycy wyślą je na dno historii" - dodał. O wykresach i danych, które przedstawili oponenci, powiedział krótko - to fałszywe dane izraelskich korporacji, które chcą zniszczyć jego rząd.

Reklama

Opozycyjni kandydaci zbojkotowali szansę na swoje telewizyjne orędzie. Według BBC najprawdopodobniej nie dostali tyle samo czasu antenowego, co urzędujący prezydent.