W niedzielny wieczór w badeńskich domach publicznych zapanowała panika. Władze wysłały do ich kontroli setki policjantów. Funkcjonariusze przeszukali przybytki płatnej rozkoszy w Fellbach koło Stuttgartu oraz w Heidelbergu, w Schoenefeld pod Berlinem i w Wuppertalu. Dwa lokale zostały natychmiast zamknięte. Policja skontrolowała 270 mężczyzn oraz 170 kobiet. Zatrzymano 12 osób, a wobec dwóch wydano nakazy aresztowania.

Reklama

>>>Pójdziesz siedzieć za płatny seks

Domy publiczne to "bezwzględny biznes, który zapewne kierowany jest przez zorganizowane grupy przestępcze" - oświadczył w poniedziałek minister sprawiedliwości landu Badenia-Wirtembergia Ulrich Goll. Według ministra przekonanie, że prostytucja to normalny zawód, jest naiwne. Polityk nie jest jednak przeciwnikiem zwykłych zamtuzów. Źle ocenia tylko te, w których klient płaci ryczałtem.

>>>16-latki mogą sprzedawać ciało za pieniądze

"Nie mam nic przeciwko zwykłym domom publicznym, ale takie burdele z +flatrate+ (ryczałtową stawką - PAP) godzą w godność człowieka. Nie możemy tolerować ich na gruncie naszego porządku prawnego" - oświadczył minister. Jednak podstawą prawną dla nalotów na domy publiczne były podejrzenia, że pracują w nich bez pozwoleń osoby z zagranicy, a właściciele nie płacą podatków i składek na ubezpieczenie społeczne.

Reklama

>>>Zmuszali do prostytucji strasząc voodoo

Przeciwko akcji władz wystąpiły jednak...same prostytutki. W niemieckiej prasie panie zarzuciły rządzącym w Badenii-Wirtembergii konserwatystom, że mają za nic los kobiet, a jedynie uprawiają "moralną kampanię" i chcą zaostrzyć przepisy.

Reklama

>>>Seryjny uwodziciel milionerek za kratami

W Niemczech prostytucja od 2002 roku jest legalna. Najstarszy zawód świata uprawia tam około 400 tys. osób, głównie kobiet. Obroty sekssektora sięgają 14,5 mld. dolarów rocznie, a prostytutki płacą podatek dochodowy i są uprawnione do świadczeń socjalnych.