Iszaj jest jednym ze 120 ochotników współpracujących z ZAKA, religijną organizacją poszukiwawczo-ratowniczą, która próbuje odnaleźć ciała cywilów zabitych 7 października w pobliżu granicy Izraela i Gazy przez bojowników Hamasu.

Jak relacjonował w rozmowie z CNN, w ciągu ostatnich dwóch tygodni wyrzucił trzy pudełka papierosów. Wydawało mi się, że czuje od nich zapach śmierci, ponieważ noszę paczki w kieszeniach podczas zbierania ludzkich szczątków. Dopiero żona powiedziała mi, że paczki są nowiutkie, dopiero co kupione - wspominał.

Reklama

"Nigdy, w najgorszych koszmarach, nie wyobrażaliśmy sobie…"

"Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, że ten zapach był w mojej głowie, a nie w pudełku - tłumaczył.

Przy całym naszym doświadczeniu nigdy, w najgorszych koszmarach, nie wyobrażaliśmy sobie, że zobaczymy coś takiego, jak tutaj - powiedział Snir Elmalih, wieloletni członek ZAKA.

On i inni wolontariusze zaznaczają, że wśród ofiar masakry znalazły się całe rodziny - małe dzieci, niemowlęta, a nawet kobiety w ciąży, a ich ciała znaleziono w przerażającym stanie – okaleczone i spalone.

ZAKA od lat działa w Izraelu i na całym świecie, reagując na ataki terrorystyczne, wypadki i katastrofy. Większość jej członków to głęboko religijni, ortodoksyjni Żydzi, a ich misja wynika z pragnienia zapewnienia każdemu, bez względu na okoliczności śmierci, możliwości godnego żydowskiego pochówku.

Wierzymy, że szacunek dla zmarłych jest nie mniej ważny – a czasem ważniejszy – niż szacunek dla żywych - podkreślił Elmalih.

Uderzenie Hamasu, przeprowadzone 7 października ze Strefy Gazy, skutkowało największą liczbą ofiar śmiertelnych wśród Izraelczyków od 1973 roku, gdy państwo żydowskie stoczyło wojnę z koalicją syryjsko-egipską. W ciągu trwającego od 21 dni konfliktu zginęło już około 1,4 tys. obywateli Izraela i ponad 7,3 tys. mieszkańców Strefy Gazy. (