Gdy skończyliśmy pracę, kolega mieszkający w kawalerce na piętrze poszedł na górę i zauważył pandemonium. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami, a włamywacze uciekli z naszymi dwoma sejfami – powiedział menadżer Sam Wils. - W sejfach znajdował się tygodniowy zarobek, około 4000 euro - dodał.
Ślady stóp na panelach
Kierownik uważa, że włamywacze uciekli przez dach. - Na parkingu wyraźnie widać ślad po zrzuceniu sejfu z dachu. Na panelach słonecznych są ślady stóp - powiedział Wils cytowany przez VRT.
Oprócz 75 gości w momencie napadu w lokalu znajdował się także cały zespół pracowników restauracji. - Było tłoczno. Jest świetna atmosfera. Nikt nie spodziewał się, że złodzieje wejdą na górę – wspominał menedżer.
Na miejsce przybyła policja, ale nie natrafiono na żaden ślad rabusiów.