Trump podpisał w Białym Domu memorandum nakazujące FAA przeprowadzenie oceny szkód wyrządzonych przez politykę DEI (Diversity, Equity, Inclusion, pl. różnorodność, sprawiedliwość, inkluzywność).
Polityka DEI a katastrofa lotnicza
Jak przyznał prezydent, nie jest pewny, że DEI miało jakikolwiek wpływ na środową katastrofę samolotu i śmigłowca pod Waszyngtonem.
Chcemy najbardziej kompetentnych ludzi. Nie obchodzi nas, jakiej są rasy. Chcemy najbardziej kompetentnych ludzi, zwłaszcza na tych stanowiskach. Mówimy o niezwykle złożonych rzeczach, a jeśli oni nie mają wielkiego mózgu, wielkiej mocy mózgu, nie będą zbyt dobrzy w tym, co robią, i będą się zdarzać złe rzeczy - tłumaczył Trump.
Obwinienie Bidena o "obniżenie standardów"
Wcześniej podczas konferencji prasowej obwiniał swoich poprzedników o obniżanie standardów w naborze na kontrolerów lotu, lecz według "Washington Post" fałszywie przedstawiał sytuację i działania Joe Bidena, który nie zmienił polityki wprowadzonej przez Trumpa.
Prezydent zapowiedział, że spotka się z niektórymi rodzinami ofiar katastrofy i że w odpowiednim czasie opublikuje też listę pasażerów lotu z Wichita do Waszyngtonu. Według informacji PAP opartych o źródła dyplomatyczne, nie było wśród nich Polaków.
Niedobór pracowników przyczyną katastrofy?
Trump sugerował, że za katastrofę odpowiadać może wieża kontroli lotów, bo kontrolerzy "powinni byli to zobaczyć". Według "New York Timesa", ze wstępnych ustaleń FAA wynika, że w czasie incydentu w wieży pracowało mniej osób niż zwykle i że pracę wykonywaną zwykle przez dwóch kontrolerów wykonywała jedna. FAA od dłuższego czasu boryka się z obsadą wież.
Przedstawiciele Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), którzy przejęli w czwartek główną rolę w śledztwie w sprawie wypadku zapowiedzieli, że spodziewają się publikacji wstępnego raportu w ciągu 30 dni. Odmawiali jednak spekulacji na temat przyczyn katastrofy, twierdząc jedynie, że analizują wszystkie czynniki, zarówno ludzkie, jak i techniczne.