Na ziemi pokrytej śniegiem leżało 35 martwych ptaków. Wszystkie miały rozprute brzuchy, a z dziobów sączyła im się krew. Wyglądało to, jakby ktoś rozstrzelał ptaki i poukładał równiutko obok siebie. A potem dopiero rozjechał autem - relacjonuje "Fakt".
Bez wątpienia okrutnik zrobił to specjalnie. Bo droga pod załadunek jest ślepa. Schodzi tylko do portu i nie ma z niej wyjazdu. Ktoś musiał wiedzieć, że mewy zawsze tam nocują w stadzie i urządził sobie krwawą zabawę. Zszokowani rybacy wezwali straż miejską i inspektora weterynarii - pisze "Fakt".
Auto musiało podjechać do ptaków na zgaszonych światłach. I wtedy nagle zwyrodnialec nadepnął na gaz i jednocześnie zapalił reflektory. Oślepił ptaki i z całym impetem wjechał w nie samochodem. Ptaki nie miały szans odfrunąć" - opowiada "Faktowi" wstrząśnięty inspektor.
Policja w Kołobrzegu szuka sprawcy mordu na dziesiątkach mew. Na tamtejszej plaży znaleziono stado martwych ptaków, rozjechanych przez duże auto. Nie ma wątpliwości, że kierowca zrobił to specjalnie. Wiedział, gdzie mewy koczują nocą. Oślepił je reflektorem i rozjechał.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama