Antyterroryści wtargnęli w czwartek bladym świtem do mieszkania 6c zamiast do 6. "Z korytarza jest wejście do kilku mieszkań. Specgrupa wpadła do pierwszego mieszkania z numerem 6" - czytamy na portalu rmf24.pl
Mieszkańców pechowego mieszkania obudził głośny łomot w drzwi. "Potem był dźwięk tłuczonego szkła, a po ułamku sekund już dobijali się do moich drzwi. Najgorszy był huk granatu. Chyba przez 5 minut nie słyszałam, co do mnie mówi jeden z policjantów. Jestem chora na serce, a to waliło mi tak, że myślałam, iż wyskoczy z piersi. Moja 16-letnia córka, która bała się, że coś mi się stanie, wbiegła do kuchni tuż po wybuchu granatu. Odłamkami ma poranione, poparzone stopy - opowiada zbulwersowana pani Małgorzata, która została zaatakowana przez policyjną specgrupę.
Kobieta złożyła już doniesienie do prokuratury. Chce odszkodowania od policji za straty materialne i moralne. Antyterroryści ani swojej pomyłki nie wytłumaczyli, ani nie przeprosili. "Usłyszałam tylko od jednego z panów, że gorsze pomyłki się zdarzają" - powiedziała pani Małgorzata.