"Bardzo cieszyliśmy się z tak dużej sumy. Planowaliśmy konkretne zakupy sprzętu rehabilitacyjnego dla naszych małych podopiecznych; teraz jesteśmy w szoku, załamani i rozgoryczeni" - powiedziała Kinga Krzywicka z hospicjum.
Wyjaśniła, że po zakończeniu aukcji hospicjum próbowało skontaktować się ze zwycięzcą, by omówić szczegóły zakupu. Udało im się porozmawiać z nim we wtorek po południu.
"Powiedział, że nie kupi nart, bo nie ma na to pieniędzy, a brał udział w licytacji, bo myślał, że zrobi dobry uczynek, podbijając cenę" - powiedziała Krzywicka.
Zdaniem Krzywickiej tego typu żarty, które przysporzyły zmartwień wielu osobom, powinny być napiętnowane. "Co ja powiem teraz małemu Patrykowi, dla którego mieliśmy kupić wózek? Wczoraj był już u niego producent wózków i brał wymiary. Patryk tak bardzo się cieszył" - powiedziała Krzywicka.
Dodała, że zarząd hospicjum zastanawia się nad dalszymi krokami i w środę zdecyduje, czy wystąpi na drogę sądową. Pracownicy hospicjum są również w kontakcie z portalem aukcyjnym. "Bierzemy pod uwagę zaproponowanie zakupu kolejnej osobie biorącej udział w aukcji. Oczywiście o ile portal nam to umożliwi" - powiedziała Krzywicka.
Jest jednak szansa, że wylicytowane pieniądze trafią ostatecznie do hospicjum, bo znalazł się nowy kupiec na narty Justyny Kowalczyk. Kwotę chce wpłacić Fundacja Radia ZET.
Hospicjum opiekuje się 27 nieuleczalnie chorymi dziećmi z zachodniopomorskiego w ich domach.