Do żłobków w Polsce chodzi dzisiaj jedynie 2 proc. dzieci. Ustawa o formach opieki nad dziećmi w wieku do lat 3 autorstwa Ministerstwa Pracy miała to zmienić. Ale eksperci ostrzegają, że bez zachęt finansowych o rewolucji nie będzie mowy. Bo choć ułatwienia są, to głównie formalne. A problem jest także w niedofinansowaniu samorządów.

Reklama

Urzędniczka z Mściwojowa skarży się w rozmowie z DGP, że gminie nie starcza pieniędzy nawet na założenie przedszkola, które jest priorytetem, a co dopiero żłobka. "Na tak dużą inwestycję jak żłobek nie mamy pieniędzy" - przyznaje Maria Chrapek, wójt gminy Wieprz. Jednak dodaje, że planuje skorzystać z formy "dziennego opiekuna". Chodzi o wynajęcie przez gminę opiekunki, która we własnym domu zaopiekuje się dziećmi. Czesne za opiekę nad dzieckiem rodzice wpłacą gminie.

Główna zmiana w prawie to wyjęcie żłobków spod kurateli Ministerstwa Zdrowia pod opiekę resortu pracy. Wreszcie, aby założyć żłobek, nie trzeba będzie spełniać tak wyśrubowanych wymogów, jak 3 mkw. na jedno dziecko, zatrudnienie personelu medycznego czy też posiadanie osobnego pomieszczenia na brudne pieluchy. To ma zachęcić także do tworzenia prywatnych żłobków.

Teoretycznie mogą one powstawać już dzisiaj. Nie mogą się tylko oficjalnie nazwać żłobkiem. "Z niecierpliwością czekałam na ustawę, bo myślałam, że będzie można zyskać dofinansowanie od gmin" - mówi Olga Abramowska, współwłaścicielka klubu malucha "Moje Słońce" w Warszawie. Takie dopłaty można uzyskać dla niepublicznego przedszkola. Za każde dziecko przyjęte do takiej placówki gmina płaci 75 proc. tego, co na dziecko w publicznej placówce. Ale żłobków nie będzie to dotyczyć. Będą mogły więc utrzymywać się jedynie z czesnego. W klubiku "Moje Słońce" jest 20 dzieci. Na każdą czwórkę przypada jedna opiekunka z pensją. "Musimy jeszcze opłacić czynsz za lokal, więc ostatecznie zostaje niewielki zarobek" - mówi Abramowska. Przyznaje, że robi to głównie dlatego, że lubi. Wiele takich placówek jednak upada.

Zachęta finansowa będzie jedynie dla dużych firm, które utworzą żłobek przyzakładowy. Wydatki na taką placówkę będą mogły zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu. Minister pracy Jolanta Fedak przyznaje, że to zachęta przede wszystkim dla dużych przedsiębiorstw w miastach. A więc nie rozwiązuje to problemu, który dotyka głównie małe i wiejskie miejscowości. "Zmiany są bardzo dobre, bo należało zmienić sztywne przepisy Ministerstwa Zdrowia" - mówi Monika Rościszewska-Woźniak z prodziecięcej fundacji Komeńskiego. Obawia się ona jednak, że bez dodatkowych pieniędzy na zakładanie żłobka zdecydują się głównie bardzo bogate gminy. Minister pracy uspokaja jednak, że zmiany strukturalne i zdjęcie "sztywnego gorsetu rygorystycznych przepisów", które blokowały zakładanie żłobków, to dopiero pierwszy krok. A potem będzie się można dopiero zastanawiać nad programem rządowym, który będzie wspierał budowę żłóbków.